Przed 9:00 wyszedłem z motelu, żeby nie tracić dnia i pojechałem do centrum starym kremowym tramwajem linii numer 1.Kupiłem bilet u motorniczego i kilka minut później mijając biuro KLM,
holenderskich linii lotniczych, znalazłem się w centrum. Pogoda nie była najlepsza na zwiedzanie
i nie zapowiadało się, żeby się zmieniła. Cały dzień wiało i padało.
Deszcz zalewał ulice i torowiska tak, że nawet przez chwilę się zastanawiałem czy będę miał jak wrócić. Na szczęście autobusy jeździły normalnie.
Pochodziłem trochę po mieście, zrobiłem kilka zakupów kręcąc się od sklepu do sklepu przez 30 minut bo nie mogłem zdecydować się czy chcę kupić sweter czy bluzę. To był bardzo poważny dylemat.
Ostatecznie zdecydowałem się na fioletową bluzę, która idealnie pasowała do moich różowych spodni.
Po południu zatrzymałem się w zacisznej włoskiej restauracyjce. Jedząc pizzę, typowe holenderskie danie, oglądałem powiewające flagi i ludzi, których moczył deszcz, a złośliwy wiatr towarzyszył mu i przy okazji zrywał gałęzie z drzew.Po południu, w zasadzie to pod wieczór, wróciłem z zakupami, spakowałem się bo rano wcześnie rano wyjeżdżałem.
Poszedłem jeszcze na ostatni rzut okiem na plażę. Dzisiejszego dnia na morzu był sztorm, a zbliżając się do morza myślałem, że wiatr zaraz urwie mi głowę.
Popatrzyłem trochę na płynące niespokojnie fale, zrobiłem ostatnie zdjęcia na pamiątkę i wróciłem do hotelu przespać się chwilę, bo jutro czekał na mnie dzień pełen wrażeń.
Oczywiście tej nocy miałem reise fieber i nie mogłem spać. Za bardzo byłem podekscytowany po całym dniu, a zwłaszcza jutrzejszym powrotem, zwłaszcza lotem.
na koniec kilka zdjęć z tego dnia:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz