Hotel Brannan.
Wielka ogromna brama posiadłości
Hrabiny Loweckiej otworzyła się.
W tej samej chwili czarny samochód wjechał z ogromnym hukiem na podwórze jeszcze
większego placu pałacowego.
Okno pojazdu delikatnie otworzyło się i
ogromna chmura dymu wydobyła się przez nie.
-Ding dong, odezwał się dzwonek do
drzwi.
Pokojówka, Małgosia zleciała po
schodach tak szybko jak tylko potrafiła, pociągnęła za wielką metalową klamkę i
pchnęła w swoją stronę wielkie drewniane drzwi.
Dzień dobry Pani Hrabino – podlizała
się gosposia.
Kobieta weszła uroczyście do środka i
zamaszyście wyrzuciła papierosa z lufki cygarniczkowej.
Dzień dobry moja droga – odpowiedziała
pewnym siebie głosem.
Adamie, czy ktoś do mnie dzwonił? –
kobieta zwróciła się do lokaja, który przechodził właśnie do salonu, żeby
przygotować Hrabinie napój na globusa, z którym Hrabina nie lubiła się
rozstawać.
Nie moja, Pani, jednakże pozwolę sobie
przypomnieć Szanownej Pani, że ma dzisiaj umówioną wizytę z panem
Flakierewiczem.
Jezuuu, z tym nuuudziarzem –
zaakcentowała nie zadowolonym głosem kobieta.
Pozwolę sobie zauważyć, że Pan Flakierewicz
jest zachwycony Panią.
On jest samotnym kawalerem, a i Pani
samotną rozwódką – wtrącił delikatnie lokaj.
Jak śmiesz się tak do mnie
zwracać!
Przepraszam moja Pani. Trochę mnie
poniosło.
I słusznie – odparła kobieta.
Wiesz, że za coś takiego mogłabym Cie
zwolnic?
Tak jest moja Pani – odparł grzecznie
lokaj, kłaniając się Hrabinie do kolan.
Zwłaszcza po tym jak przyłapałam Cie z
kucharką w zagajniku.
Proszę wybaczyć, ale ja tylko
pocieszałem Panią Junan…
Nie chce wiedzieć co robiliście –
kobieta machnęła ręką.
No co z tym napojem, długo mam jeszcze
czekać – oburzyła się
i ze zdenerwowania zaczęła wymachiwać nogami
jak małe dziecko.
Oto Pani napój – kamerdyner podał jej
szklankę z jasnym płynem i ukłonił się, delikatnie odstawiając tackę na
drewniany stolik.
Czy czymś mogę jeszcze Pani służyć.
Zostaw mnie samą. Mam Ciebie dość.
Oczywiście, moja Pani.
A! – wykrzyknęła nagle kobieta.
Zawołaj Jakuba.
Oczywiście – służący odpowiedział
zachowując powagę w głosie.
Parę minut później Adam wszedł do
kuchni, gdzie Jakub chwilowo zastępował kucharkę.
Co robisz? I gdzie jest pani Junan?-
zapytał obojętnym głosem.
Pani Junan poprosiła mnie, żebym
przygotował potrawkę z kaczki na obiad, bo sama musiała coś wyjść i załatwić w
mieście.
Nie powiedziała co?
Nie.
To dobrze - lokaj powoli skierował się
do drzwi wyjściowych.
A! - Wykrzyknął
poważnym i stłumionym głosem, Hrabina Cię szuka.
W tym
momencie mały garnek z warzywami wyładował na podłodze.
Co się
stało? – do kuchni wleciała pokojówka.
Nic – odpowiedział
za Jakuba kamerdyner.
Ma iść do
Hrabiny.
O nie
znowu…- powiedziała zaniepokojonym i współczującym głosem dziewczyna.
Biedny
Kuba – dodała.
No idź
już – pospieszał go Adam. Tylko nie siedź u niej zbyt długo. Obiad trzeba
skończyć.
Kuba
zmierzył Adama srogim wzrokiem, ale nic nie odpowiedział. Wyszedł z kuchni
trzaskając za sobą drzwiami.
Pani mnie
wzywała?- Kuba wszedł do pokoju , w
którym siedziała Hrabina.
O!,
Jakubie!. Jak miło, że przyszedłeś.
W tym
czasie w kuchni, lokaj Adam tłumaczył gosposiom, i chłopcu od wszystkiego -
Michałowi, dlaczego Hrabina jest taka miła dla Jakuba.
Ale
Hrabina jest miła dla Kuby. No. Też bym chciał żeby dla mnie tak była – odparł
z zazdrością Michał.
Co wy
ślepi jesteście!- wykrzyknął kamerdyner.
Przecież
ona liże mu dupę!
W tym
czasie do kuchni weszła kucharka, pani Junan.
O, a Kuby
nie ma? – zapytała.
Jest u
hrabiny na dole – dodał Michał.
Biedak –
westchnęła kucharka.
Jakubie –
zwróciła się do służącego Hrabina uśmiechając
się i
lepiąc coraz bardziej w jego stronę.
Słyszałam,
że podobno odchodzisz od nas.
Tak,
zgadza się, Proszę pani.
A u kogo
będziesz służył jeżeli mogę wiedzieć?
Dostałem
propozycję pracy w Hotelu Brannan.
Co!? –
kobieta zerwała się nagle z fotela tłukąc szklankę
A tutaj
Ci źle z nami? – kobieta coraz bardziej lepiła się do Kuby.
Pani
wybaczy, ale nie potrafię tak żyć.
Jak żyć?,
Jakubie.
Kuba
wziął głęboki wdech, zatoczył oczami parę kółek i nieśmiało powiedział.
Kiedy mój
podwładny, w tym wypadku Pani wymusza na mnie pewne rzeczy.
Ale co? –
obruszyła się udając, że nie wie o czym mówi.
Myślisz,
że Cię podrywam? – zakokietowała odkrywając lewą nogę.
Pani wybaczy, ale tak. Myślę , że Pani
mnie podrywa.
A w hotelu gdzie będziesz pracował –
kobieta nagle zmieniła ton głosu na mniej przyjemny.
Dostałem propozycje jako kierownik
restauracji hotelowej.
Kobieta nic nie powiedziała.
Od kiedy?
Przyszłego tygodnia, moja Pani.
I zostawisz nas tutaj?
Jestem przekonany, że Adam doskonale
sobie poradzi.
No ale co z tym pucybutem zrobić.
Z Michałem?-
Niech się Pani nie martwi, razem
dostaliśmy te propozycje pracy.
Co?! Tym razem kobieta wykrzyknęła ze
złością.
Razem!
Za te wszystkie lata, co byliście u
mnie chcecie sobie talk o odejść. Nieee, nie uda wam się tak łatwo!
Wyjdź!
Tak jest – Kuba wyszedł i wrócił do
kuchni, gdzie wszyscy byli ciekawi jak po rozmowie z Hrabiną.
No i Jak? – zapytała pokojówka.
Michał spakuj się – odpowiedział ze
zgaszonym głosem Kuba.
Jak to?, ale przecież pracę zaczynamy
od poniedziałku, a dzisiaj jest dopiero wtorek.
Mam małe mieszkanie w kamienicy niedaleko
Rynku. Zamieszkamy tam chwilowo sami.
Pakuj się – powtórzył. No dobrze, idę w
takim razie zapytał.
A co z referencjami?
Nie martw się o nie.
No dobra już idę.
Aż tak źle? - zapytała przejęta
kucharka.
W tym momencie rozległ się dzwonek
Hrabiny.
O! – wzdrygał się kucharka.
To od Hrabiny pokoju.
Ja pójdę – odpowiedział Adam.
Ciekaw czego chce? Zapytała
zaciekawiona jednak z pokojówek.
Pewnie nas wyrzucić – odparła Kuba bez
entuzjazmu.
Ojj!!! – kucharka i pokojówki zaczęły
go pocieszać.
Pani wzywała?
O, Adam.
Tak. Miałam nadzieje, że przyjdzie
Jakub.
Już go zawołam, moja Pani.
Nie, czekaj. Jak już jesteś, to może nawet i lepiej. Hrabina odwróciła się
i machnęła ręka, pokazując tym swoje niezadowolenie.
Wiesz, że Jakub odchodzi od nas? –
zapytała kobieta.
Tak moja Pani.
I nie powiedziałeś mi o tym wcześniej!
– wykrzyknęła z oburzeniem kobieta.
Moja Pani, sam się o tym dowiedziałem w
sobotę.
W sobotę!, a dzisiaj już jest wtorek!
No co tak stoisz!?, Powiedz coś?
Nie bardzo wiem co? Odpowiedział
zmieszany kelner.
No!, i właśnie wszyscy wy!. Banda
chołoty, wszyscy trzymacie się razem!
Jeżeli mi będzie można zauważyć, Pani
ma władze, a my tylko wspieramy się nawzajem.
Co!!!!
Że niby wywyższam się, i jej nadużywam!
Cóż. Nie chciałem tego mówić, ale
wszystkim nam się wydaje, że tak.
Kobieta padła na fotel, jakby ktoś jej wbił
nóź w serce.
I to po tym co dla Was zrobiłam –
kobieta zaczęła udawać, że płacze, żeby wymusić reakcje winy w lokaju.
Pani wybaczy, ale co Pani dla nas
zrobiła? Całymi dniami harujemy dla Pani, jesteśmy na Pani życzenie i nawet
podziękowania nigdy nie dostaliśmy. Już nie mówiąc, o tym jak Pani traktuje
Jakuba.
Co?, że niby ja! – kobieta z oburzeniem
wstała z fotela i stanęła przed dwa razy wyższym lokaju od niej, ujadając jak
mały pies.
Proszę się nie denerwować moja Pani.
Ja się nie denerwuję. Wynocha!, wszyscy
się wynoście, niewdzięcznicy. Won!
Nie chce Was tu widzieć!
I nie liczcie na referencje!
Obejdzie się bez – dodał lokaj, cały
czas zachowując spokój w głosie.
Won!!!Won!!!Won!!!
Parę minut później Adam wchodzi do
kuchni.
No i co? Pytają na raz zaciekawione
kucharka i gosposie.
Jestem gotowy – w tym samym momencie do
kuchni wchodzi Michał ze swoimi rzeczami.
Siadajcie. Ty też Michał.
Od dzisiaj tutaj nie pracujemy –
oznajmił kamerdyner.
Jak to? Zapytała zaskoczona jedna z
pokojówek.
Nie pracujemy. – powtórzył nieśmiało i
po chwili cały zalał się łzami.
A co będzie teraz z nami?
My z Michałem mamy gdzie spać. Możemy
kogoś wziąć na parę nocy – zaproponował Kuba.
To koniec naszej współpracy. Mam
nadziej, że każdy ma gdzie się udać. Pani Junan zamieszka u mnie.
A Hrabina? ?- zapytała pokojówka.
Będzie musiała sobie poszukać kogoś
innego. To co?, idziemy- zapytał
kamerdyner.
Tak idziemy.
Parę chwil później.
A wy dokąd! Wściekła Hrabina wypadła z salonu.
Do widzenia Pani.
Zaraz!
W kuchni Willi Pani
Loweckiej.
Dziewczyny słuchajcie Pani właśnie
wyrzuciła Adama.
Nie! – wykrzyknęła jedna z kucharek.
Gdzie jest Heniek? – zapytała Gosia.
Sprząta w salonie. Super, lecę mu pomóc
w sprzątaniu pokoju dla gościa Pani na dzisiejszy wieczór.
Aaa, Krysiu - pokojówka odezwała się do
jednej ze służących. Proszę Cie bardzo, zanieś Pani sole.
Dzięki – odpowiedziała służąca.
A gdzie jest Pani? – młoda służąca
krzyknęła za znikająca już za drzwiami drugiego pokoju pokojówką.
Na dole w salonie! – wykrzyknęła i
znikła.
Heniek, o tu jesteś. Pani zwolniła
właśnie Adama – wykrzyknęła pokojówka.
Młodego Heńka zamurowało.
Jaaak to? – próbował z siebie wydusić jakieś
słowo, ale nic z tego nie wyszło.
Nie martw się, wszystko będzie dobrze.
Tak zawsze się mówi, a później wychodzi
zupełnie inaczej – młody pokojowy zaczął wylewać hektolitry litrów na jedwabna
bluzkę Hrabiny Loweckiej.
Co tak stoicie, do roboty – wykrzyknął
nadzorca służby, specjalnie zatrudniony przez Hrabinę Lowecką, która zawsze
twierdziła,
że ludzie usługujący są leniwi i
próżni.
Nadeszła pora kolacji.
Pani Hrabina właśnie weszła do jadalni
chwiejąc się na nogach.
Moja Pani – jeden ze służalczych
przytrzymał kobietę, która właśnie potknęła się o krawędź stołu.
O! Dziękuje Ciszek –zwróciła się
kobieta do jednego z lokai.
Dobrze się Pani czuje?
Tak, tak wszystko w porządku, mam tylko
ogromny globus.
Na głowie – wyszeptał jeden ze
służących.
Co tam mówicie? , mówcie głośniej, bo
ja Was nie słyszę jak tak szeptacie. – powiedziała Hrabina, odchylając głowę do
tyłu.
Zaprowadźcie mnie do pokoju, nie zjem
dzisiaj kolacji,
źle się czuję.
Czy w związku z Pani nie dyspozycją mam
odwołać Pana Flakierewicza?
Nie Straniszewski. Przyprowadź go
prosto do mojego pokoju.
Oczywiście Moja Pani – odpowiedział
służący, równocześnie kłaniając się Hrabinie i wychodząc.
Wieczorem w kuchni.
(Służba schodzi się na
kolację po całym dniu pracy.)
Posprzątałem w pokoju gościnnym dla
Pana Flakierewicza.
Dziękuję Ci Heńku.
Siadajcie do stołu, kolacja już gotowa
– powiedział kucharz Robert.
Mam tylko nadzieję, że sos mi się za
bardzo nie przypiekł.
Na pewno będzie wyśmienity jak zawsze –
próbowała poderwać go sprzątaczka – Pani Basia.
Siadajcie, bardzo proszę. Na stół
wjechała ogromna brytfanka
ryby z warzywami.
Smutna sprawa z Adamem – zaczął rozmowę
Ciszek – nowy lokaj,
w którym teraz podkochuje się Hrabina.
A no – zasmucił się młody Heniek. Był
dla mnie jak najlepszy przyjaciel.
A co się stało? – zapytał
zainteresowany kucharz.
To ty nic nie wiesz – wykrzyknął ktoś
ze służby.
O czym? – zapytał jeszcze bardziej
zdziwiony Robert.
Pani Lowecka wyrzuciła dzisiaj Adama z
pracy.
Żartujesz! – wykrzyknął kucharz.
- Kubę i Michała też – dodał młody
Heniek i się rozpłakał.
Nie płacz Heniek. Poradzimy sobie bez
Adama.
- Ty nic z tego nie rozumiesz, byli dla
mnie jak bracia – chłopak zaczął płakać jeszcze bardziej.
Robert podszedł do Heńka i przytulił go
tak mocno, jak tylko potrafił.
Dzięki, zawsze mi pomagałeś gdy chłopaków
nie było.
Ding dong.
Ogromny dzwon, do drzwi przerwał
wieczorny posiłek służbie.
To pewnie pan Flakierewicz – poderwała
się jeden z lokai.
Dobry wieczór Panu.
Jak tak chcesz – odpowiedział znudzonym
głosem mężczyzna.
Bercia u siebie?
Pani jest w swoim pokoju. Czy
zaprowadzić Pana?
A co masz większe przedsięwzięcie od
niej? Sam trafię.
Burak – wymamrotał pod nosem służący.
Mniejszy od ciebie – mężczyzna
nieoczekiwanie odpowiedział będąc w połowie drogi do pokoju Hrabiny.
Następnego ranka.
W salonie służba
przygotowywała śniadanie.
Hrabina weszła do jadalni.
Dzień doby Ciszku.
Dzień dobry Pani. Dobrze
pani spała.
Cóż, za przyjemnie to nie
było.
Kobieta ostrożnie odwróciła
głowę i zza garbatego nosa zaczęła rozbierać służącego wzrokiem.
A ty, czy dobrze ci się
spało? – spytała kobieta.
Tak dziękuję.
Bo wiesz, gdybyś kiedyś
miał problem z zaśnięciem…- kobieta nagle urwała i zaczęła przymilać się do
służącego.
Dziękuję bardzo, ale nie
interesują mnie stosunki seksualne zwłaszcza osoby Pani pokroju – odpowiedział.
Ależ, Ciszku! Co ty
sugerujesz! – wykrzyknęła podekscytowana kobieta.
Nic, nie sugeruje. Od
samego początku widzę jak klei się Pani do mnie.
Uspokój się, bo podzielisz
losy Adama – kobieta zdenerwowała się jeszcze bardziej.
Niech Pani na mnie nie
wymusza winy. Właśnie otrzymałem propozycje procy w hotelu Brannan, razem z
Jakubem i Michałem. Nie musi się Pani trudzić, jeszcze dzisiaj złoże swoją
rezygnację.
Ależ Ciszku! Ciszku!–
kobieta nagle zmieniła kolor skóry na blady.
Ton i sposób jej mówienia także się zmienił.
Ponownie próbowała zatrzymać służącego kiedy niespodziewanie potykając się o
dywan znalazła się na podłodze.
W tym samym czasie do
pokoju wszedł Pan Flakierewicz.
Kochanie, co Ci się stało?
– zapytał wystraszony mężczyzna.
Nie mów tak do mnie! –
oburzona kobieta wyszła z pomieszczenia trzaskając za sobą drzwiami.
Tego samego południa,
służący Ciszek opuścił mury budynku i
udał się do swojego nowego miejsca pracy.
Hrabina Lowecka zamknęła
się w swoim pokoju i z nikim nie chciała rozmawiać. Od miejscowych plotkar,
słyszałem, że chciała sobie podciąć żyły, jednak następnego ranka, służba
wywarzając drzwi do jej prywatnego pokoju, znalazła ją w jednym kawałku, bez żadnego
zadrapania.
1 IV 2014roku.
Dzień dobry, Hotel Brannan, w czym mogę
pomóc? – odezwał się młody damski głos do słuchawki.
Dzień dobry. Dzwonię z Willi Hrabiny
Loweckiej.
Chciałem zarezerwować apartament dla
swojej Pani.
O którym Pan myślał? – zapytała
recepcjonistka.
,,Błękitna róża”, od trzeciego-
odpowiedział głos w słuchawce.
Zarezerwowałam- rozmowa nagle została
przerwana.
Recepcjonistka odłożyła słuchawkę.
Telefon ponownie zadzwonił.
Hotel Brannan, w czym mogę pomóc?
Dzień dobry. Moje nazwisko Lowecka.
Zarezerwowała właśnie u Państwa
apartament od trzeciego,
chciałam się dowiedzieć czy Pan Jakub
będzie w środę?-
-kobieta zapytała lekko podekscytowanym
głosem.
Przykro mi bardzo, ale nie wolno mi udzielać
takich informacji.
Recepcjonista odłożyła słuchawkę.
Do hotelu wchodzi Kuba,
który właśnie ma zacząć nocna zmianę.
Cześć Ania – odzywa się
chłopak.
Cześć najdroższy.
Prosiłem Cie nie mów tak do
mnie – skarcił ją.
Sorry, nie chciałam.
A dzwoniła twoja
,,dziewczyna” – zażartowała.
Jaka dziewczyna?
Hrabina Lowecka. Właśnie
wynajęła apartament ,,Błękitna róża” od trzeciego.
Nie! – Kubie wyleciała z
ręki ogromna skórzana torba, którą kupił dla Ciszka.
Gdyby to był żart to
zmarszczyłam bym brwi.
Zawsze tak robie, kiedy
żartuje – skomentowała w myślach dziewczyna.
Wielkie dzięki-
odpowiedział załamany Kuba.
Nie ma sprawy, zawsze
możesz na mnie polegać, to ciau – dziewczyna szyderczo się uśmiechnęła.
Następnego dnia rano.
Zbliżała się godzina szósta
czterdzieści, kiedy pierwsi goście zaczynali się zjeżdżać do hotelu.
Do hotelu weszła także
młoda kobieta( taka pomiędzy czterdziestym, a pięćdziesiątym rokiem życia).
Dzień dobry Pani. Jak mogę
pomóc? – zwrócił się recepcjonista.
Tak, mam zarezerwowany
pokój u Państwa na nazwisko Szalnica.
Oczywiście. Pokój sto
dwadzieścia cztery.
Kobieta nieśmiało odebrała
klucz do pokoju z chwiejnym rozmachem reki, tak jak by chciała się o coś
jeszcze zapytać, ale nie miała do tego śmiałości.
Czy w czymś mogę jeszcze Pani
pomóc– zapytał recepcjonista.
Nie – kobieta odpowiedziała
powoli i nie śmiało.
Chociaż w zasadzie to tak.
Jestem umówiona tutaj z
mężczyzna, nie wysokim, ale bardzo przystojnym. Miał zatrzymać się w Państwa
hotelu wczoraj wieczorem, ale nie podał mi swojego numeru pokoju.
Może mógłby Pan mi go
podąć?
Przykro mi bardzo, ale nie
mogę udzielić takiej informacji, a po za tym, wczoraj w naszym hotelu
zatrzymało się dużo niewysokich mężczyzn -
odpowiedział recepcjonista bez entuzjazmu.
No, nic dziękuję.
Kobieta podziękowała i
udała się z dwiema ogromnymi walizami
w stronę windy.
W tym samym czasie do
hotelu wparowała Hrabina Lowecka
z papierosem w ustach.
Przykro mi bardzo, ale nie
wolno tutaj palić – kobietę zatrzymał jeden z portierów.
Kto ty jesteś, żeby mi
zwracać uwagę! – kobieta nastroszyła się jak najeżka i niezdarnie wyrzuciła
niedopałek na buta portiera przydeptując go końcówka swoich eleganckich butów.
Kręcąc tylna częścią ciała,
hrabina podeszła do recepcji.
Hrabina Lowecka – kobieta z
oburzeniem przedstawiła się.
Już sprawdzam.
Przepraszam Pani hrabino,
ale rezerwacja jest od jutra.
No i co z tego!
Obawiam się, że apartament,
który Pani zarezerwował od jutra nie jest wolny. Mogę Pani zaproponować równie
elegancki apartament
z widokiem na plażę.
Chołota! – odpowiedziała Hrabina
wyrywając recepcjoniście klucz do pokoju.
Kilka miesięcy po całym
zamieszaniu, Hrabina Lowecka wyjechała na długie wczasy do swojej drugiej
posiadłości pod Krakowem, jednak gdzie ona się znajdowała tego i ja sam nie
wiem. Jakub i Michał wcale nie dostali pracy w hotelu jak to przedstawili
Hrabinie. Wydaje mi się, że po prostu mieli jej serdecznie dość i chcieli od
niej odpocząć.
Przez dwa lata mieszkali
razem w starej kamienicy niedaleko rynku.
Były to dla nich obojgu
bardzo ciężkie i meczące dwa lata. Michał ze względu na swój wygląd, chłopaka z
gimnazjum lub dziewczyny
z liceum, chociaż miał
skończone dwadzieścia jeden lat nie mógł znaleźć pracy. Z kolei Kuba , owszem
miał, nawet całkiem nieźle płatną, jednakże, gdy pewnego wieczoru, kierowniczka
próbowała wykorzystać go jako przedmiot seksualny, Jakub nie pozwolił jej na
to. Kobieta natychmiast wyrzuciła go z hukiem i wszystkim czym tylko mogła,
tłukąc mocne pancerne szyby w drzwiach wejściowych do sklepu.
Przez długi czas obaj
przyjaciele nie mogli znaleźć żadnej pracy.
Aż do pewnego dnia, a
właściwie wieczoru, kiedy to…,
Sobotniego popołudnia, jak
zawsze, Kuba wracał ze skromnych zakupów, ponieważ budżet ich nie był duży.
Michał jestem – zawołał,
otwierając drewniane drzwi i wpuszczając do mieszkania hulający po klatce
schodowej wiatr, który nachalnie wepchnął się przed niego.
Lecz, Michał nie
odpowiedział. Jedynie odgłos dźwięków muzyki
i delikatny głos wydobył
się z małego pokoiku obok kuchni.
Michał wróciłem – zawołał
ponownie i wszedł do pokoiku,
gdzie chłopak siedział przy
swoim starym keyboardzie i grał.
Kuba! – zawołał
podekscytowany.
Nie słyszałem jak wszedłeś
– odezwał się.
Kupiłem ci czereśnie, banany
i pomarańcze. Możemy coś z nich zrobić jak chcesz – zaproponował Kuba
rozpakowując siatki w kuchni.
Pewnie, dzięki! – odezwał
się Michał i uwiesił się na szyi Kuby.
Choć pokaże Ci coś –
powiedział podekscytowany Michał.
Mężczyźni weszli do małego pokoiku,
pomalowanego delikatnie na bordowo, w którym stała drewniana stara szafa, z
równie starym drewnianym stolikiem i starym zegarem na wahadło, które zamknięte
było za szklaną szybą. Z prawej strony szafy stał keyboard rozłożony na ręcznie
złożonym z desek stojaku. Był to keyboard, który Michał dostał od rodziców,
kiedy jeszcze chodził do szkoły i uczył się grać na pianinie.
Mała lampka zamontowana na
szafie oświetlała pożółkłe kartki leżące na keyboardzie.
Znalazłem swoje stare nuty
– wykrzyknął podekscytowany Michał.
Moglibyśmy założyć zespół.
Dawać koncerty w klubie…
Kuba przytulił go do siebie
i delikatnie zaczął ściskać.
To co ty na to – zapytał
Michał.
Wskazał saksofon, który
stał równo na drewnianym stelażu.
Nie wiem – odpowiedział nie
zachęcająco Kuba.
Ja już tak dawno nie grałem
– odparł próbując się wycofać.
No choć spróbujemy, na
pewno nam wyjdzie!
Mam już pierwsza
zwrotkę i nuty dla nas. Brakuje nam
jedynie refrenu! – wykrzyknął jeszcze bardziej podekscytowany.
A owoce? – zapytał Kuba.
Michał wciągał go wzrokiem
coraz bardziej i bardziej, aż ten w końcu uległ.
Kuba podniósł saksofon ze
stojaka i dmuchnął z całych sił.
Świst był taki głośny, że
mało co nie potukł kubka, który stał na stoliku.
Ale! – przydało by się go
wyczyścić.
Kuba rozebrał saksofon na części
tak jak się dało i odkurzył go ze stuletnich okruszków, kurzy i wielu innych
rzeczy.
Kuba dmuchnął w niego
ponownie. Tym razem z jego środka wydobył się pełny dźwięk szczęścia.
Oczywiście szczęścia
saksofonu, tutaj mam na myśli.
Tego wieczoru, z resztą jak
i przez kolejnych parę tygodni
Kuba i Michał do późnych
godzin układali nuty i słowa,
równocześnie popijając
różne napoje, oczywiście tylko w celu,
żeby
nie zaschło im w gardle.
Pewnego ciepłego letniego
przedpołudnia, Michał wracał z kursu prawa jazdy, które właśnie kończył.
Na wielkim betonowym słupie
ogłoszenie wyczytał informacje,
że miejscowy klub jazzowy
poszukuje na letnie weekendy z jazzem chętnych młodych zespołów. Poniżej podany
był adres i telefon kontaktowy. Michał zapisał go z tyłu zeszytu, w którym miał
materiały z kursu prawa jazdy.
Klub A – Jazz telefon :555-677-788
Ul. Bracka
Od razu gdy wrócił do domu
zadzwonił do klubu, jednak nikt nie odbierał.
Wieczorem Michał i Kuba
zrezygnowani już, że się nie dodzwonili
po całodziennych próbach,
leżeli na sobie jak ranne łosie.
Nagle w ich uszach
rozbrzmiał dźwięk piosenki ……, która była ustawiona jako sygnał w telefonie.
Oboje zerwali się po drodze
potykając się o siebie.
Tak słucham – odebrał
telefon Kuba.
Dobry wieczór – w słuchawce
odezwał się męski głos.
Dzwonie z klubu A – Jazz,
numer tej komórki wyświetlił mi się. Przepraszam, że tak późno dzwonię dopiero,
ale nie dałem rady wcześnie. Pan zapewne dzwonił w sprawie ogłoszenia ze słupa
w sprawie koncertu u nas.
Tak, zgadza się –
potwierdził Kuba.
Proszę mi tylko powiedzieć,
ile osób jest u Pana w zespole i jaki rodzaj jazzu Państwo gracie.
Kuba przez chwilę nie
wiedział co powiedzieć.
W końcu wydusił z siebie.
Ja i mój przyjaciel Michał.
A Pan? – zapytał nieśmiało
głos.
Jakub S.
Super! – odezwał się
uradowany mężczyzna w słuchawce.
Zależało by mi jakby
Panowie mogli zaprezentować mi co potrafią.
Oczywiście nie ma problemu.
Czy w czwartek o siedemnastej
by Panom odpowiadało?
Jak najbardziej.
A za tem widzimy się w czwartek
i wtedy zdecydujemy co z Panami zrobimy.
Dziękuje bardzo za
oddzwonienie. Cała przyjemność po mojej stronie – odezwał się głos w słuchawce.
Spokojnego wieczoru Panom życzę
i do zobaczenia.
Dziękujemy bardzo do
zobaczenia – pożegnał mężczyznę Kuba.
No i co?- zapytał
zniecierpliwiony i podekscytowany Michał.
W czwartek chcą zobaczyć
jak gramy! – wykrzyknął Kuba podskakując ze szczęścia do sufitu, mało nie
rozwalając lampy.
Czwartek 25.07
Dzień ten minął tak szybko,
że chłopaki nie zorientowaliśmy się,
że to już pora zbierać się
do klubu na rozmowę i być może,
w co bardzo wierzyli, dać
ich pierwszy koncert.
Dochodziła piąta
popołudniu. O tej godzinie mieli przyjść pod adres klub.
Klub znajdował się w starej kamienicy, która od lat nie była
remontowana. Przez chwilę mieli dylemat, czy aby na pewno dobrze trafiliśmy bo
drzwi i szyld przypominały coś w style klubu nocnego, gdzie można spotkać
rozebrane panie tańczące na rurze i rozpalonych bogatych facetów, którzy ślinią
się na widok ich falujących piersi uwięzionych za ciasnymi stanikami i czekają
żeby zabrać jedną z nich do prywatnego pokoju na małe bara bara.
Jednak w końcu zdecydowali
się wejść.
Środek pomieszczenia
przypominał klub jazzowy, z lat 20 minionej epoki.
Stare, białe drzwi z wielką
szybą znajdowały się za raz przy głównym wejściu i były otwarte.
- Dzień dobry! – Panowie to
na pewno Michał i Jakub?
- Zgadza się – potwierdził
Kuba.
- Rozmawialiśmy wczoraj,
zgadza się?
- Tak – odpowiedział Kuba.
- Świetnie, to zapraszam
Panów, zobaczymy co Panowie umieją.
Właściciel klubu rozgościł chłopaków
w głównej sali,
która była jak z bajki.
- No to zobaczymy co
Panowie potrafią.
Mężczyzna usiadł na krześle
i założył nogę na nogę.
Chłopaki zaczęli grać, i
nawet nie doszliśmy do połowy utworu,
kiedy facet podziękował im zamaszyście
wstając z i mówiąc,
że ich muzyka jest
niepowtarzalna, ale to nie jest to czego szuka.
To była ich ostatnia
szansa, żeby powstać na nogi.
Niestety nie udana. Jak
zresztą większość do tej pory.
Kuba z Michałem przenieśli
się do starej kamienicy w małym miasteczku, gdzie postanowiliśmy spróbować
czegoś nowego i zacząć życie od początku. Kuba zapisał się na studia, o których
zawsze marzył, a Michał razem ze współlokatorem Mateuszem zajęli się prowadzeniem
doświadczeń, o których początkowo nic nie mówili Kubie, aż do dnia kiedy przez
przypadek odkrył, że rzecz nad którą pracują nie jest to żaden projekt, jest to
coś zupełnie innego,
co na większą skalę może im pomóc stanąć na
nogi.
Kuba nikomu nie powiedział
o ich wspólnej działalności.
Prawda jest taka, że
czasami pomagał chłopakom, jednak większość czasu marzył o swoim własnym
zespole, a w czasie wolnym przygotowywał się do studiów.
Wrzesień 2000 któregoś tam
roku.
Był to pierwszy rok po
mojej obronie. Akurat kończyły się wakacje,
a ja wracałem z mojego
rodzinnego domu, bo za chwilę miałem zacząć drugi stopień studiów, no i
chłopaki co raz bardziej nalegali,
żebym wracał bo potrzebowali mojej pomocy.
Stacja PKP, czerwono –
zielony skład pociągu, którym miałem wracałem stał już na peronie. Wagony były
prawie puste, a konduktor gwizdał już na odjazd. W ostatniej chwili wrzuciłem
swoją torbę do wagonu i wskoczyłem przez ostatnie otwarte drzwi pociągu.
Written by A.W.