Wieczory nie
zawsze są takie jak by się mogło wydawać.
Pełne spokoju, ciszy, czy wręcz odwrotnie, pełne ludzi
wracających z teatrów, imprez lub dopiero wybierających się na nie.
Czasami
samotna podróż do domu, ostatnim kursem tramwaju może okazać się wybawieniem,
a czasem może okazać się JEDNĄ WILEKĄ
TAJEMNICĄ, a jasne podziemne przejście, pod ulicą, zamienić się w ciemne nory
pełne szumów i nie znanych dźwięków.
Zbliżała
się jedenasta wieczorem.
Siedziałem
na ławce podziemnego tunelu, czekając na tramwaj. Oprócz mnie nikogo nie
widziałem. Towarzyszył mi jedynie dźwięk przepalającej się lampy i szum
ciepłego, wiosennego wiatru.
Czekając
na skład miejscowego tramwaju, którym miałem wrócić do domu, wyjąłem książkę
Agathy Christie i kontynuowałem jej lekturę.
Nie
przeczuwałem niczego dziwnego. Czegoś co całkiem nie długo miało się wydarzyć.
Przewracając
kolejną stronę ,, Morderstwa w Orient Ekspresie”, z lewej strony dobiegł mnie odgłos czyjś kroków.
Z ciekawości odwróciłem się żeby zobaczyć zabłąkaną duszę, lecz nikogo nie widziałem.
Jedynie lampa oświetleniowa, coraz bardziej brzęczała.
Wstałem
z ławki, i przeszedłem w jej stronę. W tej chwili po drugiej stronie peronu
zauważyłem zakapturzona postać przemykająca z ogromnym wiadrem.
Halo!
– zawołałem.
Postać
przystanęła na chwilę, lecz z pod kaptura wystawał jej tylko długi szpiczasty
nos.
-
Nic nie odpowiedziała.
Halo!,
proszę zaczekać! – zawołałem jeszcze raz, lecz tym razem postać rozpłynęła się
w wietrze wjeżdżającego tramwaju.
Przystanąłem
przy krawędzi peronu i popatrzyłem jeszcze przez chwilę na druga stronę przystanka,
lecz nikogo tam już nie było.
Wszedłem
do wagonu i usiadłem na jego końcu.
Przez
wąski korytarz, który prowadził prosto do kabiny motorniczego, udało mi się dostrzec
jedynie jakiegoś mężczyznę siedzącego mniej więcej w jego połowie.
Oprócz
naszej dwójki, nikt więcej nie jechał.
Przez
następne cztery przystanki, wagon zatrzymywał się, ale nikt do niego nie
wsiadał.
Na
piątym przystanku, do tramwaju wsiadła postać, którą na pierwszy rzut oka
trudno było rozpoznać.
Z
początku nie widziałem jej dobrze, lecz zaraz, gdy tramwaj ruszył postać
zwróciła się w moją stronę. Teraz ją rozpoznałem, była to ta sama zakapturzona
osoba, która rozpłynęła się wraz z wjeżdżającym składem.
Szła
w moja stronę, lecz tym razem była bez wiaderka.
Moje
myśli zaczęły się bić ze sobą i nie dawały mi spokoju. Jak ta postać
przedostała się pięć przystanków dalej, jeżeli jest to jedyny tramwaj jeżdżący
po tej trasie, a przed nami nic nie jechało- zastanawiałem się.
Zanim
tramwaj dojechał do następnej stacji, postać zajęła miejsce za mężczyzną, który
wydawał się nieobecny.
Wysiedliśmy na tym samym przystanku, odwróciłem się tylko na chwilę, bo jakiś dźwięk dobiegł mnie z tyłu i ...
W tym momencie zakapturzona postać rozmyła się z wiatrem, który dmuchał w mój podkoszulek,
i tylko zegar uliczny wskazywał w pół do pierwszej nocy. Zapanowała idealna cisza.
Written by A.W.
Written by A.W.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz