wtorek, 7 czerwca 2016

Tramwaj, podziemny korytarz i zakapturzona postać



Wieczory nie zawsze są takie jak by się mogło wydawać.
Pełne spokoju, ciszy, czy wręcz odwrotnie, pełne ludzi wracających z teatrów, imprez lub dopiero wybierających się na nie.
Czasami samotna podróż do domu, ostatnim kursem tramwaju może okazać się wybawieniem,
 a czasem może okazać się JEDNĄ WILEKĄ TAJEMNICĄ, a jasne podziemne przejście, pod ulicą, zamienić się w ciemne nory pełne szumów i nie znanych dźwięków.
Zbliżała się jedenasta wieczorem.
Siedziałem na ławce podziemnego tunelu, czekając na tramwaj. Oprócz mnie nikogo nie widziałem. Towarzyszył mi jedynie dźwięk przepalającej się lampy i szum ciepłego, wiosennego wiatru.
Czekając na skład miejscowego tramwaju, którym miałem wrócić do domu, wyjąłem książkę Agathy Christie i kontynuowałem jej lekturę.
Nie przeczuwałem niczego dziwnego. Czegoś co całkiem nie długo miało się wydarzyć.
Przewracając kolejną stronę ,, Morderstwa w Orient Ekspresie”,  z lewej strony dobiegł mnie odgłos czyjś kroków. Z ciekawości odwróciłem się żeby zobaczyć zabłąkaną duszę, lecz nikogo nie widziałem. Jedynie lampa oświetleniowa, coraz bardziej brzęczała.
Wstałem z ławki, i przeszedłem w jej stronę. W tej chwili po drugiej stronie peronu zauważyłem zakapturzona postać przemykająca z ogromnym wiadrem.
Halo! – zawołałem.
Postać przystanęła na chwilę, lecz z pod kaptura wystawał jej tylko długi szpiczasty nos.
- Nic nie odpowiedziała.
Halo!, proszę zaczekać! – zawołałem jeszcze raz, lecz tym razem postać rozpłynęła się w wietrze wjeżdżającego tramwaju.
Przystanąłem przy krawędzi peronu i popatrzyłem jeszcze przez chwilę na druga stronę przystanka, lecz nikogo tam już nie było.
Wszedłem do wagonu i usiadłem na jego końcu.
Przez wąski korytarz, który prowadził prosto do kabiny motorniczego, udało mi się dostrzec jedynie jakiegoś mężczyznę siedzącego mniej więcej w jego połowie.
Oprócz naszej dwójki, nikt więcej nie jechał.
Przez następne cztery przystanki, wagon zatrzymywał się, ale nikt do niego nie wsiadał.
Na piątym przystanku, do tramwaju wsiadła postać, którą na pierwszy rzut oka trudno było rozpoznać.
Z początku nie widziałem jej dobrze, lecz zaraz, gdy tramwaj ruszył postać zwróciła się w moją stronę. Teraz ją rozpoznałem, była to ta sama zakapturzona osoba, która rozpłynęła się wraz z wjeżdżającym składem.
Szła w moja stronę, lecz tym razem była bez wiaderka.
Moje myśli zaczęły się bić ze sobą i nie dawały mi spokoju. Jak ta postać przedostała się pięć przystanków dalej, jeżeli jest to jedyny tramwaj jeżdżący po tej trasie, a przed nami nic nie jechało- zastanawiałem się.
Zanim tramwaj dojechał do następnej stacji, postać zajęła miejsce za mężczyzną, który wydawał się nieobecny.
Wysiedliśmy na tym samym przystanku, odwróciłem się tylko na chwilę, bo jakiś dźwięk dobiegł mnie z tyłu i ...
W tym momencie zakapturzona postać rozmyła się z wiatrem, który dmuchał w mój podkoszulek, 
i tylko zegar uliczny wskazywał w pół do pierwszej nocy. Zapanowała idealna cisza.

Written by A.W.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz