Następnego poranka, czułem
jak coś ciężkiego nagle leci na moją głowę,
od tego momentu wszystko odwróciło się. Świat nagle stał się spokojny, mogłem dokładnie oglądać i chodzić tam gdzie mi się podobało.
Wydawało się, że nikt mnie nie widzi, ale i też moje słowa,
które wypowiadałem, a przede wszystkim wiedza jaką zdobyłem na ten temat nie była słyszalna przez ludzi, których na co dzień mijałem.
od tego momentu wszystko odwróciło się. Świat nagle stał się spokojny, mogłem dokładnie oglądać i chodzić tam gdzie mi się podobało.
Wydawało się, że nikt mnie nie widzi, ale i też moje słowa,
które wypowiadałem, a przede wszystkim wiedza jaką zdobyłem na ten temat nie była słyszalna przez ludzi, których na co dzień mijałem.
Zobaczyłem swoje ciało jak
leżało teraz spokojnie i nie ruchomo na tapczanie, a moja głowa po nie udanej
walce z metalowym żelazkiem,
nie przypominała już jej nigdy więcej.
nie przypominała już jej nigdy więcej.
Siedziałem przez chwilę na
drewnianym krześle, patrząc na swoje zmasakrowane ciało, które z głowy nie
przypominało mnie.
Wszędzie lejąca się krew, sprawiała że dywan, który dostałem od rodziców na urodziny, zmienił swoją barwę żółto – czerwonego, na mocno,
krwiście czerwony. Nikogo do okoła, wszechogarniająca pustka,
a za oknem piękne słońce, które oświetlało dachy miasta Karkowa.
Przez dłuższy czas, wpatrywałem się w bliżej nie określoną dal, która ciągła się za oknem. Dźwięki wiatru szumiały teraz jakby inaczej.
Były delikatniejsze i spokojniejsze, a każda chwila spędzona w ich towarzystwie była jak poranna kąpiel w strumieniu, wokół którego nie ma ani jednej ludzkiej duszy. Ale nie tylko wiatr wydawał się brzmieć inaczej, stukoty sąsiadów, którzy jak co tydzień przesuwali meble nie były już tak uciążliwe, a i czas jakby od tej chwili przestał się spieszyć.
Wszędzie lejąca się krew, sprawiała że dywan, który dostałem od rodziców na urodziny, zmienił swoją barwę żółto – czerwonego, na mocno,
krwiście czerwony. Nikogo do okoła, wszechogarniająca pustka,
a za oknem piękne słońce, które oświetlało dachy miasta Karkowa.
Przez dłuższy czas, wpatrywałem się w bliżej nie określoną dal, która ciągła się za oknem. Dźwięki wiatru szumiały teraz jakby inaczej.
Były delikatniejsze i spokojniejsze, a każda chwila spędzona w ich towarzystwie była jak poranna kąpiel w strumieniu, wokół którego nie ma ani jednej ludzkiej duszy. Ale nie tylko wiatr wydawał się brzmieć inaczej, stukoty sąsiadów, którzy jak co tydzień przesuwali meble nie były już tak uciążliwe, a i czas jakby od tej chwili przestał się spieszyć.
Popatrzyłem na swój zegarek,
który od 15 roku życia noszę na lewej ręce. Szkiełko było delikatnie
zarysowane. Jego obtłuczenie nie wynikało
z rozbicia celowego przez kogoś, był to ślad, który pozostał po moich wszystkich wyprawach, a zwłaszcza tych samotnych i dalszych. Zbliżyła się piąta rano. Moje ciało jak leżało, tak dalej leżało. W mieszkaniu unosił się coraz bardziej nie znośny zapach, rozkładającego się ciała, dlatego postanowiłem się przejść po mieście. Ranek, był dość chłodny, jak na tę porę roku, termometr zamontowany za oknem wskazywał kilka stopni na minusie,
zaczęły się pierwsze przymrozki, trzeba się będzie cieplej ubrać - pomyślałem, jednak później doszedłem do wniosku, że idący po ulicy sam płaszcz mógłby się wydać trochę śmieszny. Wyszedłem na pole, zostawiając wszystkie swoje ubrania tam gdzie były, w końcu moje ciało od kilku godzin jest już nie żywe, to nawet za bardzo nie miałem jak się ubierać.
Z progu swojego mieszkania, które wynajmowałem od pewnej kobiety, rzuciłem jeszcze tylko okiem za okno i postanowiłem zostawić drzwi od mieszkania otwarte. Pochodziłem sobie trochę po ulicy. Niebo było przejrzyste, ani jednej chmurki, tylko morze rozświetlonych gwiazd.
z rozbicia celowego przez kogoś, był to ślad, który pozostał po moich wszystkich wyprawach, a zwłaszcza tych samotnych i dalszych. Zbliżyła się piąta rano. Moje ciało jak leżało, tak dalej leżało. W mieszkaniu unosił się coraz bardziej nie znośny zapach, rozkładającego się ciała, dlatego postanowiłem się przejść po mieście. Ranek, był dość chłodny, jak na tę porę roku, termometr zamontowany za oknem wskazywał kilka stopni na minusie,
zaczęły się pierwsze przymrozki, trzeba się będzie cieplej ubrać - pomyślałem, jednak później doszedłem do wniosku, że idący po ulicy sam płaszcz mógłby się wydać trochę śmieszny. Wyszedłem na pole, zostawiając wszystkie swoje ubrania tam gdzie były, w końcu moje ciało od kilku godzin jest już nie żywe, to nawet za bardzo nie miałem jak się ubierać.
Z progu swojego mieszkania, które wynajmowałem od pewnej kobiety, rzuciłem jeszcze tylko okiem za okno i postanowiłem zostawić drzwi od mieszkania otwarte. Pochodziłem sobie trochę po ulicy. Niebo było przejrzyste, ani jednej chmurki, tylko morze rozświetlonych gwiazd.
Zastanawiałem się co będzie z
tymi wszystkimi materiałami i informacjami, które odkryłem. Przez moje myśli
przechodziło całe stado myśli,
że już nigdy więcej to co ustaliłem – czyli sprawa zaginięcia Pana Walentynowicza pozostanie fałszywie rozwiązana.
że już nigdy więcej to co ustaliłem – czyli sprawa zaginięcia Pana Walentynowicza pozostanie fałszywie rozwiązana.
Miasto coraz bardziej budziło
się do życia, a ja sobie spacerowałem.
Po raz pierwszy mogłem zobaczyć spieszących się do pracy i szkół ludzi. Przeszedłem przez Rynek, gdzie trębacz wystawiał właśnie trąbkę i jak zawsze o pełnej godzinie trąbił hejnał. Do domu wróciłem koło dziewiątej. Wchodząc do klatki, a w zasadzie to przenikając przez drzwi od bramy, zobaczyłem dwóch facetów w odblaskowych ubrankach wynoszących moje ciało, które przykryte białą, długą szmatą.
Po raz pierwszy mogłem zobaczyć spieszących się do pracy i szkół ludzi. Przeszedłem przez Rynek, gdzie trębacz wystawiał właśnie trąbkę i jak zawsze o pełnej godzinie trąbił hejnał. Do domu wróciłem koło dziewiątej. Wchodząc do klatki, a w zasadzie to przenikając przez drzwi od bramy, zobaczyłem dwóch facetów w odblaskowych ubrankach wynoszących moje ciało, które przykryte białą, długą szmatą.
Wypełznąłem do siebie na
piętro i wszedłem do mieszkania. Drzwi były już zaplombowane przez policję.
Kilka miesięcy później
dowiedziałem się, że kobieta od której wynajmowałem mieszkania umarła, a
mieszkanie odziedziczył jej jedyny syn, żeby było śmiesznie policjant.
Ja dalej mieszkałem w tym
samym miejscu, tylko tak jakby byłem niewidzialny, ani nie wyczuwalny przez
nikogo.
Od czasu do czasu, kiedy ów
wspomniany przeze mnie policjant,
przynosił do domu jakieś teczki i papiery z aktami, przeglądałem je sobie. Aż pewnego dnia, postanowiłem podrzucić mu kilka rzeczy, które odkryłem odnośnie zniknięcia Pana Walentynowicza.
przynosił do domu jakieś teczki i papiery z aktami, przeglądałem je sobie. Aż pewnego dnia, postanowiłem podrzucić mu kilka rzeczy, które odkryłem odnośnie zniknięcia Pana Walentynowicza.
Papiery, wycinki z gazet – to
było na początku, aż pewnego dnia,
widząc że mój współlokator nie jest zbyt zainteresowany tym co mu do tej pory podsyłałem, postanowiłem go zmotywować do działania
i spowodować, aby choć troszeczkę zainteresował się tym,
a przede wszystkim znaleźć prawdziwego mordercę Pana Walentynowicza, którego znalazłem, ale nie wystarczyło mi ani czasu, ani siły na udowodnienie mu winy. A przede wszystkim co akurat w tym wszystkim jest najważniejsze, nie miałem takiej mocy prawnej, aby zamknąć prawdziwego mordercę pana Walentynowicza. Bo to, że było to morderstwo przeprowadzone z zimną krwią nie miałem już żadnych wątpliwości po mojej ostatniej odbytej rozmowie z panią Walentynowicz.
widząc że mój współlokator nie jest zbyt zainteresowany tym co mu do tej pory podsyłałem, postanowiłem go zmotywować do działania
i spowodować, aby choć troszeczkę zainteresował się tym,
a przede wszystkim znaleźć prawdziwego mordercę Pana Walentynowicza, którego znalazłem, ale nie wystarczyło mi ani czasu, ani siły na udowodnienie mu winy. A przede wszystkim co akurat w tym wszystkim jest najważniejsze, nie miałem takiej mocy prawnej, aby zamknąć prawdziwego mordercę pana Walentynowicza. Bo to, że było to morderstwo przeprowadzone z zimną krwią nie miałem już żadnych wątpliwości po mojej ostatniej odbytej rozmowie z panią Walentynowicz.