czwartek, 20 kwietnia 2017

,, Z kroniki kryminalnej", odcinek 14 - Węgry

Węgry - tutaj jest miejcie na krótki opis miasta i miejsca/miejsc,
przez które Michał
przejeżdżał, czy spędził cały dzień spędził cały dzień (tak na wszelki wypadek mówię) :)

Punktualnie według rozkładu, parę minut przed dziewiąta, pociąg wjechał na peron Budapesztu.
Na dworcu panował taki tłum, ze przez szyby ledwo co mogłem zobaczyć. W spokoju poczekałem, aż wszyscy opuszcza pociąg. Kilka minut później, gdy wszyscy już wysiedli i mogłem spokojnie opuścić skład, na dworcu prawie nikogo już nie było. Na wprost mnie, tyle że po drugiej stronie stała starsza kobieta z walizkami. Ruszyłem w stronę wyjścia z dworca.
Nagle jakiś cień mignął za mną, i usłyszałem niski kobiecy głos.
Przepraszam, czy Pan jest od Krysi? Zapytała kobieta nieśmiało.
Krysi Walentynowicz – odpowiedziałem z nuta niepewności.
Świetnie. Przepraszam bardzo, że musiał Pan na mnie czekać, ale samochód nie chciał zapalić i musiałam wziąć taksówkę. A tak w ogóle ja się nie przedstawiłam.
Pani Adams?- zapytałem
Bardzo proszę mówić mi po imieniu: Basia.
Michał Ustek.
Krysia bardzo dużo opowiadała mi o panu w listach Panie Michale.
Przepraszam bardzo, ale myślałem, ze panie nie utrzymują ze sobą kontaktu?- zapytałem lekko zakłopotany.
Wiem, to wcale takie proste nie jest.
Historia ta jest długa, a pan na pewno jest zmęczony po podróży. Zapraszam pana najpierw do siebie, do domu, na pewno chciałby pan się wykąpać i coś zjeść. Specjalnie na Twój Michale przyjazd zrobiłam śledzie w pomidorach, a na obiad niespodziankę.
Dziękuje bardzo – odpowiedziałem.
Proszę bardzo, proszę wejść do środka – zaprosiła mnie kobieta.
Mieszkanie znajdowało się w jednej ze starych kamienic niedaleko rynku. Całe wnętrze było dokładnie wykończone i przemyślane. Dominacja lat dwudziestych poprzedniej epoki dokładnie podkreślały to co mówiła mi Pani Walentynowicz o jej kochance.
Proszę śmiało, dalej. Przygotowałam pokój Krysi specjalnie dla Ciebie – kobieta zwróciła się w moją stronę kierując równocześnie taki uśmiech jakiego dawno już od nikogo nie dostałem.
Proszę, czuj się jak u siebie w domu, nie krepuj się wszystko co tutaj znajdziesz, jest do Twojej dyspozycji.
Jesteś bardzo miła – podziękowałem kobiecie.
Zadziwiające, widzę ją pierwszy raz na oczy, nie mam pojęcia o niej nic,
 i na odwrót, a mówimy sobie na ty, jak byśmy byli dobrymi przyjaciółmi.
Muszę przyznać, że nie czuje się przez to zbyt swobodnie. Moja ostatnia taka znajomość, zakończyła się lekkim znienawidzeniem, mam nadzieje,
że tym razem tak nie będzie.
Puk, puk, usłyszałem ciche pukanie do drzwi, jednak nikt ich nie próbował nawet otworzyć.
Proszę bardzo – odezwałem się.
Przepraszam, nie chciałam przeszkadzać, ale pomyślałam, że może miałbyś ochotę coś zjeść po całej nocy jazdy pociągiem.
Tak, dziękuję, z wielką przyjemnością, zaraz przyjdę.
Świetnie, przygotuje w takim razie wszystko.
Mój pokój znajdował się na pierwszym piętrze, zaraz obok łazienki.
Ale czy to ma jakieś znaczenie, gdzie on był?
Po woli zszedłem do kuchni delikatnie zapukałem w drzwi, które były lekko przymknięte.
Proszę, proszę się nie krępować – usłyszałem głos gdzieś z drugiego końca mieszkania.
O, jesteś drogi Michale już. Byłam tylko w łazience i przygotowywałam ręczniki dla Ciebie.
Proszę, częstuj się tym, na co tylko masz ochotę.
Na starym drewnianym kuchennym kredensie, przerobionym na ogromny stół, stało wiele przeróżności. Na środku stołu stał starannie ułożony bukiecik kwiatów składający się z tulipanów i innych żółtych  kwiatków, których nazwy nigdy nie potrafię zapamiętać.
Obok nich stał ogromny talerz z jedzeniem.
Basia weszła do pokoju z porcelanową zastawą i delikatnie rozstawiła ją na stole.
Proszę bardzo, proszę brać na co masz tylko ochotę – kobieta powtórzyła to już chyba setny raz.
Nie chciałem zaczynać bez właściciela – odpowiedział podekscytowanym głosem Michał.
Właściwie, jeżeli mogę…- mężczyzna przerwał w tym momencie.
Słucham, coś chciałeś zapytać? – zapytała kobieta.
Tak. Chodzi mi tę noc kiedy Krysia była z Panem Walentynowiczem na sylwestrze.
A masz na myśli tę noc z dziewięćdziesiątego dziewiątego na dwutysięczny?- kobieta podniosła głowę nad porcelanową filiżankę delikatnym uśmiechem popatrzyła na okno.
Prawda byli wtedy razem, co to była za noc – rozmarzyła się kobieta.
To ty tam też byłaś? – zapytałem z niedowierzaniem.
Oczywiście – roześmiała się.
Pan Walentynowicz jest, a właściwie był moim ojcem.
Razem z  Basią jesteśmy jedynymi prawowitymi właścicielkami majątku po nim.
Basia i Michał długo jeszcze siedzieli przy stole i rozmawiali.
Nie chce mi się dokładnie po raz drugi wysłuchiwać tej samej historii, więc jako narrator w skrócie opowiem co wyszło z ich rozmowy.
Michał Ustek, nasz miłościwy dziennikarz, dowiedział się od Basi, kochanki Krysi Walentynowicz, a dokładniej mówiąc……,
że za wzajemną miłość dziewczyn do siebie, ludzie jak i całe miasto wydało list, w którym jak to określiły władze miejskie z naczelnym biskupem,
że ze względu na ich skłonności homoseksualne obie z Pań muszą zostać ukarane. Wspomnę tylko, ze kara skierowana w ich stronę wcale nie była taka mała i nie dotknęła żadnej z Pań. 
Ponieważ, że ojciec Krysi był bogatym zarządzą dużej posiadłości  miejskie, w zamian za nie ukaranie jego córki, władze nielegalnie porwały mężczyznę, tak, że ślad po nim zaginął. Przez długi czas po tym wydarzeniu, nasze bohaterki jeszcze długo były nękane, dlatego obie postanowiły, że jedynym rozwiązaniem będzie wyjazd za granicę.
Od tego czasu kochanki utrzymują jedynie między sobą kontakt pod zmienionymi nazwiskami.


Tego samego wieczoru miałem pociąg powrotny. Po całym dniu ciekawym, ale męczącym dniu, w końcu miałem odrobinę ciszy dla siebie.
Tak bardzo
pożądanej przeze mnie w tej chwili...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz