sobota, 9 stycznia 2016

Bajka


Dzień dobry wszystkim, dzisiaj zapraszam na pierwszą część przygód Koszatniczki Edwarda.

Koszatniczka Edward
W nie dużej wiosce na nie wielkiej wysepce mieszkał sobie koszat o imieniu  Edward.
Koszat Edek był szalonym i najbardziej zakręconym mieszkaniec  tej wioski.  Zawsze ubiera się elegancko w jedno ze swoich szaro – czarnych futer które starannie poukładane trzymał w starej drewnianej szafie.
Pozostali mieszkańcy wioski:
Kot Wiktor – sąsiad Edka, który od samego początku cieszy się z jego nieszczęść.
Żaba Tereska pseudonim ,,Trawka” – sąsiadka , mieszkająca w stawie obok domu Edka, na co dzień spokojna lokatorka zajmująca się modą, po godzinach pracy sprzedaje trawkę.
Pani Karasiowa – swego czasu najbardziej znana ryba w Europie z prowadzenia hodowli konnej.
Laureatka, nagrody ,, Najlepszy jeździec konny”. Od kilku lat prowadzi małą stadninę z końmi gdzie udziela lekcji jazdy konnej i wykupuje konie przeznaczone na ubój.
Pan Włochaty – czyli Piotrek Wilczur. Przyjaciel Edka, właściciel miejscowego baru ,, U Włochatego”.
Świnka Malina – koleżanka Edka ze szkoły, w miasteczku prowadzi sklep mięsny.
Oraz inni bohaterowie
Wielkimi krokami zbliżał się Sylwester, wszyscy mieszkańcy wioski przygotowywali się do powitania Nowego Roku. Całe miasteczko udekorowane było zielonymi iglastymi gałązkami. Również i żywe zielone drzewka ubrane były w świąteczne światełka.
W stawku Tereski, odbijały się kolorowe światełka i bańki, które wisiały na malutkiej jodełce rosnącej obok stawku.
Ogromna piwniczka, która znajdowała się pod nie dużym, ale bardzo przytulnym domkiem Edka była zapełniona przeróżnościami przygotowanymi specjalnie na długie zimowe wieczory.
Ale i nie tylko wieczory, ponieważ nasz bohater był znany w całej wiosce z przepysznych konfitur, które od dawna co roku na zimę przyrządzał.
Ciepły zapach, zimowych ciasteczek zbożowych z nutką czekolady roznosił się po mieszkaniu.
Cały dom udekorowany był kolorowymi bańkami, a  nie duża araukaria, którą Edek pewnego razu przyniósł do domu, ozdobiona była cukierkami.
Edek krzątał się w kuchni przygotowując sałatkę warzywną.
Zbliżało się południe.
Długi drewniany stół, w pokoju obitym sianem był już prawie gotowy na wieczorne święto.
Wieczorem do Edka mieli przyjść jego najlepsi przyjaciele, z którymi co roku spędza Sylwestra.
Nasz bohater nie zauważył kiedy drewniany zegar wybił szóstą wieczór.
- O nie! – wykrzyknął Edek chwytając się rączkami za głowę.
- Za raz przyjdą, a ja jestem nie ubrany!
Tak szybko jak tylko mógł, pobiegł do sypialni.
W sypialni, obok łóżka w kształcie kołowrotka, stała stara, dębowa szafa.
Edek otworzył ją i teraz miał poważny problem.
Cała szafa była wypełniona futrami. Można tu było znaleźć furto na każdą okazję.
Letnie furta, wisiały po lewej stornie szafy, obok nich były cięższe i grubsze zimowe futra, a koniec szafy zajmowały futra wyjściowe do teatru, imprezy, wystąpienia. Jednak w samym koncie wisiało furto, którego Edek często nie zakładał.
Było to najstarsze futro, ale i najelegantsze. Całe szare z przepiękną czarną chustką.
Edek szybko przebrał się z roboczego futerka, które było brudne od ciasta i całe kleiło się.
W międzyczasie zapach lekko przypieczonych ciastek zbożowych, które Edek zapomniał wyjąc z pieca rozniósł się po domu.
- Oj, joj, zapomniałem o ciasteczkach, spalą się! – zawołał zmartwionym głosem i czym prędzej pobiegł do kuchni.
Na szczęście w ostatniej chwili Edek wyjął je z pieca i żadne ciasteczko nie było spalone, a dzięki temu, że piekły się trochę dłużej, nutka czekolady roztopiła się na ciasteczkach.
Nie całe pół godziny później wszystko było już przygotowane.
Edek podszedł do okna.
Drzewa w jego ogródku było przepięknie przymrożone na biało, a pole na którym w lecie uprawia zboże odpoczywało przykryte białą, puchową kołderką śniegu.
Edek włączył radio, ale żadna ciekawa muzyka z niego nie płynęła.
W tym samym momencie rozległ się dzwonek do drzwi.
Był to pierwszy gość – Pani Karasiowa.
Pani Karasiowa była najlepszą przyjaciółką Edka, z którą znał się od małego.
Co roku na Sylwestra przynosiła kruche ciasto i sałatkę moczarkowo – mięsną, której nikt nie lubił.
Tak samo było i tym razem.
Pani Karasiowa, ubrana zawsze była w złoty, łuskowaty płaszcz, a na głowi nosiła kowbojski kapelusz.
Swego czasu jej stadnina koni była bardzo znana, jednak od pewnego czasu Pani Karasiowa miała dość bycia najpopularniejszą rybą.  Teraz prowadzi małą stadninę z kilkoma konikami.
Za raz za Panią Karasiową przyszli pozostali goście.
Pan Włochaty,  świnka Malina i żaba Tereska o pseudonimie ,,Trawka”.
Noc ta dla naszych bohaterów była długa i bardzo wesoła. Pięknie przybrany stół oraz biały śnieg za oknem nadawały magii temu wieczorowi. Jeszcze przed północą, dom Edka roztańczył się do melodii tanga argentyńskiego i tańców freestylowych, i tylko sąsiad Wiktor spędził ten wieczór samotnie siedząc pod kaloryferem z miską zimnej wody.

To wszystko na dzisiaj, a dalszy ciąg przygód koszatniczki Edka już w przyszłym tygodniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz