Wyjeżdżając do Indii słyszałem różne rzeczy odnośnie tego kraju.
Podobno Indie są takie, że albo je polubisz, albo znienawidzisz. Raczej na
pewno nie będą Ci obojętne, to z własnego doświadczenia mogę każdemu
zagwarantować.
Ważne dla każdego turysty, gdy
jesteś w jakiejkolwiek podróży,
a zwłaszcza, gdy na zewnątrz panują tropiki lub subtropiki. Jeżeli Twój przewodnik oferuje Ci darmową butelkę wody, zamkniętą i z wiadomego źródła, nie zastanawiaj się nad tym czy ją zabrać, czy nie. Nawet jak Ci się teraz nie chce pić, weź na później, bo później może nie być okazji. Indie to nie Europa, gdzie praktycznie wszędzie możesz kupić wodę mając pewność, że po jej wypiciu nie zmienisz koloru skóry na seledynowy. Oczywiście mam na myśli podróż do gorących, bardzo biednych i brudnych krajów, gdzie higiena nie jest na początku dziennym. A jeszcze jedno słówko odnośnie tego co napisałem. To dla tych, którzy lubią zbyt dużej ilości paniki. Oczywiście jak wszędzie istnieje ryzyko, że coś Ci się stanie. Ale jeżeli będziesz pamiętał o kilkunastu podstawowych elementach, może trochę bardziej podstawowych elementach higieny, to zagwarantują one, że nie zachorujesz na chorobę niewiadomego pochodzenia. Jednak z drugiej strony także nie należy przesadzać. Mam tutaj na myśli co pięcio minutową dezynfekcję całego organizmu. Wystarczą takie podstawowe elementy jak pamiętać, żeby nie jeść owoców z ziemi, czy z pierwszego lepszego straganu, lub czegoś co straganem jest, tylko zdobywać jedzenie z wiadomego źródła, które wcale nie jest takie trudne do zdobycia, zwłaszcza jak jesteś turystą i masz zapewniony hotel, myc ręce przed każdym posiłkiem i chęcią wsadzenia palca do buzi, czy potarcia oka lub jamy ustnej. Jak o tym będziesz pamiętać, i kilku innych elementach, o których teraz nie pamiętam, a o których z pewnością może napisze to nie ma się wtedy czego obawiać. Odnośnie hoteli to również trzeba na nie czasami uważać bo bywa różnie. W jednych jest ciekawiej, a w innych mniej,
ale o nich trochę więcej później napisałem.
a zwłaszcza, gdy na zewnątrz panują tropiki lub subtropiki. Jeżeli Twój przewodnik oferuje Ci darmową butelkę wody, zamkniętą i z wiadomego źródła, nie zastanawiaj się nad tym czy ją zabrać, czy nie. Nawet jak Ci się teraz nie chce pić, weź na później, bo później może nie być okazji. Indie to nie Europa, gdzie praktycznie wszędzie możesz kupić wodę mając pewność, że po jej wypiciu nie zmienisz koloru skóry na seledynowy. Oczywiście mam na myśli podróż do gorących, bardzo biednych i brudnych krajów, gdzie higiena nie jest na początku dziennym. A jeszcze jedno słówko odnośnie tego co napisałem. To dla tych, którzy lubią zbyt dużej ilości paniki. Oczywiście jak wszędzie istnieje ryzyko, że coś Ci się stanie. Ale jeżeli będziesz pamiętał o kilkunastu podstawowych elementach, może trochę bardziej podstawowych elementach higieny, to zagwarantują one, że nie zachorujesz na chorobę niewiadomego pochodzenia. Jednak z drugiej strony także nie należy przesadzać. Mam tutaj na myśli co pięcio minutową dezynfekcję całego organizmu. Wystarczą takie podstawowe elementy jak pamiętać, żeby nie jeść owoców z ziemi, czy z pierwszego lepszego straganu, lub czegoś co straganem jest, tylko zdobywać jedzenie z wiadomego źródła, które wcale nie jest takie trudne do zdobycia, zwłaszcza jak jesteś turystą i masz zapewniony hotel, myc ręce przed każdym posiłkiem i chęcią wsadzenia palca do buzi, czy potarcia oka lub jamy ustnej. Jak o tym będziesz pamiętać, i kilku innych elementach, o których teraz nie pamiętam, a o których z pewnością może napisze to nie ma się wtedy czego obawiać. Odnośnie hoteli to również trzeba na nie czasami uważać bo bywa różnie. W jednych jest ciekawiej, a w innych mniej,
ale o nich trochę więcej później napisałem.
Dziesiąty listopada
dwa tysiące dwunastego roku
Dzień pierwszy: Na lotniskach w podróży do Indii.
Wstępy nigdy nie wychodziły mi najlepiej –
muszę przyznać. Spędziłem dużo czasu zastanawiając się jak zacząć ten pamiętnik
z elementami powieści i w końcu wymyśliłem. Nie będzie to bardzo długi wstęp
opisujący dokładnie wszystkie elementy i sytuacje z podróży. Postanowiłem, że
wybiorę jedynie te najciekawsze wydarzenia z całej trasy między Krakowem, skąd
rozpocząłem swoją podróż, a Delhi, pierwszym docelowym miastem mojej wyprawy po
Indiach.
Pierwsza przesiadka miała miejsce we
Frankfurcie. Punktualnie o pierwszej po południu (czyli według rozkładu lotu),
samolot niemieckich linii lotniczych Lufthansa Cityline wylądował na płycie
lotniskowej.
Przede mną była jeszcze jedna
przesiadka w Katarze, ale do niej miałem jeszcze trochę czasu.
Mając przed sobą około
godziny oczekiwania na następny lot za bardzo nie wiedziałem co ze sobą zrobić.
Terenu bramek nie mogłem już przekroczyć, a z drugiej strony samolot jeszcze
nie był gotowy do odlotu. Przycupnąłem sobie więc cichutko w kąciku z ciastkiem i
sokiem przy ogromnej szybie, przez którą oglądałem startujące i lądujące
samoloty.
Po zapakowaniu się do
klimatyzowanego samolotu linii Qatar Airways, przyszedł czas na jedzenie. Było
to ostatnie Europejskie jedzenie, ale muszę przyznać, że było o wiele gorsze
niż ostre wegetariańskie jedzenie produkcji hinduskiej, którym raczony byłem w samolocie
tych samych linii, ale już po przesiadce w Katarze.
Przesiadka w Katarze.
Była to druga, a zarazem
ostatnia przesiadka, która dzieliła mnie od Indii. Wbrew pozorom, jak mi się
wydawało na początku, okazała się o wiele bardziej ciekawa, niż ta we
Frankfurcie.
Pierwszymi czynnikami, które
wpłynęły na mnie nie zbyt przyjemnie były to temperatura i wilgotność. Już o
ósmą rano, gdy opuściłem klimatyzowany samolot lokalnego czasu, w przejściu
jednominutowym pomiędzy samolotem, a autobusem, poczułem się jak roztapiająca
się czekolada zostawiona na rozgrzanym równikowym betonie.
Lekko wymęczony kilkunastogodzinnym
lotem ledwo doczołgałem się na lotnisko i zacząłem marudzić, jak zawsze mi się
to zdarza, gdy jestem zmęczony i nigdzie mi się nie chce iść. Jednakże potrzeba
zmusiła mnie do ruszenia się, i w zasadzie nie pożałowałem jej później. Widok
kolorowych rzeczy, i przedmiotów takich jak złote zegarki, czy innej biżuterii
w cenie lekko, a w zasadzie to całkiem nierealnej jak dla osoby takiej jak ja,
zwaliła mnie z nóg.
To co tak najbardziej
zapamiętałem z lotniska w katarze to dwie rzeczy. Oryginalne ich niejsze
pieniądze, którego dostałem jako resztę z zakupu wody mineralnej. Oczywiście
mam go cały czas ze sobą, i nigdy się z nim nie rozstanę. Drugą rzeczą, a właściwie powinienem
powiedzieć osobą, byli nimi szejkowie ubrani w białe prześwitujące ubrania,
chodzący bez majtek. Naprawdę wydarzenie godne zobaczenia.
Trąbienie, hałas, brud,
poplątane druty sieci trakcyjnej, i wiele innych atrakcji, wyżej wymienionych
witało mnie każdego ranka. Kraj o którym napisze, nie jest taki jak większość Europejskich
krajów. Karoseria odpadająca z autobusów , małe tuk-tuki, motory, na których
przemieszczają się czteroosobowe rodziny z zakupami, to tylko jedne z wielu
codzienności hinduskiego życia a za
razem największych ,,atrakcji” .
Wszystko to, a przynajmniej większość rzeczy,
zachowań czy przedmiotów, mogą okazać się dla przeciętnego Europejczyka wielkim
zaskoczeniem.
Dzień, czy noc nie ma to za
bardzo dużego znaczenia. Nawet w nocy jest tutaj głośno. Po tym wyjeździe, moje
podejście do wszystkiego, zmieniło się diametralnie. Dlaczego?
To co na samym początku zrobiło na mnie
największe wrażenie,
nie koniecznie pozytywne, były to ubóstwo i bieda jakie tutaj panują. Biedne psy i krowy, wałęsające się po ulicy, żywiące się resztkami z tego co znajda na ulicy, i całe gangi małp, biegające wszędzie.
Pięcioosobowa rodzina na motorze i dwie grupy społeczne, tak bardzo odmienne od siebie.
nie koniecznie pozytywne, były to ubóstwo i bieda jakie tutaj panują. Biedne psy i krowy, wałęsające się po ulicy, żywiące się resztkami z tego co znajda na ulicy, i całe gangi małp, biegające wszędzie.
Pięcioosobowa rodzina na motorze i dwie grupy społeczne, tak bardzo odmienne od siebie.
Na koniec, zdjęcia z ulicy w New Delhi i jego okolic:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz