wtorek, 1 marca 2016

Dzień pierwszy: Na lotniskach w podróży do Indii.


Wyjeżdżając do Indii  słyszałem różne rzeczy odnośnie tego kraju. Podobno Indie są takie, że albo je polubisz, albo znienawidzisz. Raczej na pewno nie będą Ci obojętne, to z własnego doświadczenia mogę każdemu zagwarantować.


Ważne dla każdego turysty, gdy jesteś w jakiejkolwiek podróży,
a zwłaszcza, gdy na zewnątrz panują tropiki lub subtropiki. Jeżeli Twój przewodnik oferuje Ci darmową butelkę wody, zamkniętą i z wiadomego źródła, nie zastanawiaj się nad tym czy ją zabrać, czy nie. Nawet jak Ci się teraz nie chce pić, weź na później, bo później może nie być okazji. Indie to nie Europa, gdzie praktycznie wszędzie możesz kupić wodę mając pewność, że po jej wypiciu nie zmienisz koloru skóry na seledynowy. Oczywiście mam na myśli podróż do gorących, bardzo biednych i brudnych krajów, gdzie higiena nie jest na początku dziennym. A jeszcze jedno słówko odnośnie tego co napisałem. To dla tych, którzy lubią zbyt dużej ilości paniki. Oczywiście jak wszędzie istnieje ryzyko, że coś Ci się stanie. Ale jeżeli będziesz pamiętał o kilkunastu podstawowych elementach, może trochę bardziej podstawowych elementach higieny, to zagwarantują one, że nie zachorujesz na chorobę niewiadomego pochodzenia.  Jednak z drugiej strony także nie należy przesadzać. Mam tutaj na myśli co pięcio minutową dezynfekcję całego organizmu. Wystarczą takie podstawowe elementy jak pamiętać, żeby nie jeść owoców z ziemi, czy z pierwszego lepszego straganu, lub czegoś co straganem jest, tylko zdobywać jedzenie z wiadomego źródła, które wcale nie jest takie trudne do zdobycia, zwłaszcza jak jesteś turystą i masz zapewniony hotel, myc ręce przed każdym posiłkiem i chęcią wsadzenia palca do buzi, czy potarcia oka lub jamy ustnej. Jak o tym będziesz pamiętać, i kilku innych elementach, o których teraz nie pamiętam, a o których z pewnością może napisze to nie ma się wtedy czego obawiać. Odnośnie hoteli to również trzeba na nie czasami uważać bo bywa różnie. W jednych jest ciekawiej, a w innych mniej,
ale o nich trochę  więcej później napisałem.

Dziesiąty listopada dwa tysiące dwunastego roku
Dzień pierwszy: Na lotniskach w podróży do Indii.
 Wstępy nigdy nie wychodziły mi najlepiej – muszę przyznać. Spędziłem dużo czasu zastanawiając się jak zacząć ten pamiętnik z elementami powieści i w końcu wymyśliłem. Nie będzie to bardzo długi wstęp opisujący dokładnie wszystkie elementy i sytuacje z podróży. Postanowiłem, że wybiorę jedynie te najciekawsze wydarzenia z całej trasy między Krakowem, skąd rozpocząłem swoją podróż, a Delhi, pierwszym docelowym miastem mojej wyprawy po Indiach.
 Pierwsza przesiadka miała miejsce we Frankfurcie. Punktualnie o pierwszej po południu (czyli według rozkładu lotu), samolot niemieckich linii lotniczych Lufthansa Cityline wylądował na płycie lotniskowej.
Przede mną była jeszcze jedna przesiadka w Katarze, ale do niej miałem jeszcze trochę czasu.
Mając przed sobą około godziny oczekiwania na następny lot za bardzo nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Terenu bramek nie mogłem już przekroczyć, a z drugiej strony samolot jeszcze nie był gotowy do odlotu. Przycupnąłem sobie więc cichutko w kąciku z ciastkiem i sokiem przy ogromnej szybie, przez którą oglądałem startujące i lądujące samoloty.
Po zapakowaniu się do klimatyzowanego samolotu linii Qatar Airways, przyszedł czas na jedzenie. Było to ostatnie Europejskie jedzenie, ale muszę przyznać, że było o wiele gorsze niż ostre wegetariańskie jedzenie produkcji hinduskiej, którym raczony byłem w samolocie tych samych linii, ale już po przesiadce w Katarze.
Przesiadka w Katarze.
Była to druga, a zarazem ostatnia przesiadka, która dzieliła mnie od Indii. Wbrew pozorom, jak mi się wydawało na początku, okazała się o wiele bardziej ciekawa, niż ta we Frankfurcie.
Pierwszymi czynnikami, które wpłynęły na mnie nie zbyt przyjemnie były to temperatura i wilgotność. Już o ósmą rano, gdy opuściłem klimatyzowany samolot lokalnego czasu, w przejściu jednominutowym pomiędzy samolotem, a autobusem, poczułem się jak roztapiająca się czekolada zostawiona na rozgrzanym równikowym betonie.
Lekko wymęczony kilkunastogodzinnym lotem ledwo doczołgałem się na lotnisko i zacząłem marudzić, jak zawsze mi się to zdarza, gdy jestem zmęczony i nigdzie mi się nie chce iść. Jednakże potrzeba zmusiła mnie do ruszenia się, i w zasadzie nie pożałowałem jej później. Widok kolorowych rzeczy, i przedmiotów takich jak złote zegarki, czy innej biżuterii w cenie lekko, a w zasadzie to całkiem nierealnej jak dla osoby takiej jak ja, zwaliła mnie z nóg.
To co tak najbardziej zapamiętałem z lotniska w katarze to dwie rzeczy. Oryginalne ich niejsze pieniądze, którego dostałem jako resztę z zakupu wody mineralnej. Oczywiście mam go cały czas ze sobą, i nigdy się z nim nie rozstanę.  Drugą rzeczą, a właściwie powinienem powiedzieć osobą, byli nimi szejkowie ubrani w białe prześwitujące ubrania, chodzący bez majtek. Naprawdę wydarzenie godne zobaczenia.


Trąbienie, hałas, brud, poplątane druty sieci trakcyjnej, i wiele innych atrakcji, wyżej wymienionych witało mnie każdego ranka. Kraj o którym napisze, nie jest taki jak większość Europejskich krajów. Karoseria odpadająca z autobusów , małe tuk-tuki, motory, na których przemieszczają się czteroosobowe rodziny z zakupami, to tylko jedne z wielu codzienności hinduskiego życia a za  razem największych ,,atrakcji” .
 Wszystko to, a przynajmniej większość rzeczy, zachowań czy przedmiotów, mogą okazać się dla przeciętnego Europejczyka wielkim zaskoczeniem.
Dzień, czy noc nie ma to za bardzo dużego znaczenia. Nawet w nocy jest tutaj głośno. Po tym wyjeździe, moje podejście do wszystkiego, zmieniło się diametralnie. Dlaczego?
 To co na samym początku zrobiło na mnie największe wrażenie,
nie koniecznie pozytywne, były to ubóstwo i bieda jakie tutaj panują. Biedne psy i krowy, wałęsające się po ulicy, żywiące się resztkami z tego co znajda na ulicy, i całe gangi małp, biegające wszędzie.
Pięcioosobowa rodzina na motorze i dwie grupy społeczne, tak bardzo odmienne od siebie.
Na koniec, zdjęcia z ulicy w New Delhi i jego okolic:



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz