Trąbienie, czyli element
całkiem normalny dla każdego hindusa podczas poruszania się ulicami, a do
tego całe masy ludzi przemykających pomiędzy samochodami. Coś niesamowitego. Na
samym początku zanim wszedłem na bazar, nie miałem pojęcia, że będzie on
zupełnie inny od naszych. Był po prostu prawdziwym bazarem, gdzie można kupić
wszystko czego dusza zapragnie. Zaczynając od przeróżnych warzyw i owoców,
książek i artykułów papierniczych, przechodząc do żywych lub martwych kury ( to zależy tylko od
życzenia klienta), a kończąc na całym mnóstwie innych rzeczy.
SSSSYYYY, SSSSYYYY,
SSSSSYYYY. Nagle coś zasyczało mi za
plecami. Już byłem gotowy rozglądać się za wężem, gdy dźwięk się ponownie
pojawił. Tym razem był na wysokości moich uszów. Odwróciłem się, a za moimi
plecami ukazał mi się postać zgarbionego mężczyzny z olbrzymim koszem bananów
na plecach.
Godziny szczytu
Było parę minut po ósmej
rano. Właśnie wyszedłem z hotelu i kierowałem się stronę głównej ulicy. Po
drodze mijałem stragany z ubraniami i amerykańską muzyką. Sprzedawcy
przekrzykiwali się nawzajem, próbując zaciągnąć do siebie jak najwięcej
klientów. Kilkanaście minut później doszedłem do głównej ulicy, przy której stało
całe mnóstwo samochodów i taksówkarzy czekających na klientów.
Ulica powoli zaczynała się
powoli korkować. Był nawet policjant, którego zadaniem było kierowaniem ruchem.
Jednak po krótkiej chwili przyglądania się mu, odniosłem wrażenie, z resztą
słuszne, że mężczyzna oglądał jedynie
przepychających się kierowców i przebiegających ludzi prosto przed samochodami.
Z każdej strony mogłem
usłyszeć trąbienie zniecierpliwionych kierowców, którzy nie mogli doczekać się
żeby włączać się do ruchu z bocznych uliczek, których dookoła głównego placu
było całe mnóstwo.
Kilkanaście metrów dalej, w
jednej z bocznych uliczek utworzył się taki sznurek samochodów, że sięgał on
prawie samemu końcowi ulicy.
Próbując przedostać się
pomiędzy stojących i trąbiących nawzajem na siebie samochodami. Ludzie
znajdujący się w nich wyglądali na lekko podenerwowanych. Po przejściu ulicy do
końca, i zapoznaniu się ze wszystkimi sklepami, które znajdowały się na niej,
postanowiłem zacząć wracać i sprawdzić jaki postęp uczynił korek. Ku mojemu
ogromnemu zdziwieniu przez ponad pół godziny kolejka przesunęła się zaledwie o
trzy samochody.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz