niedziela, 9 października 2016

Z kroniki kryminalnej, część 2



Uliczna latarnia stojąca nad nim, słabym blaskiem oświetlała ciemną ulicę. ,,Szulski” leżał nieprzytomny na ulicy, aż do świtu, kiedy to pierwsze ciepłe promienie słońca zaczęły ogrzewać jego wilgotne ciało.
Jakub powoli zaczął odzyskiwać przytomność. Zbliżała się godzina czwarta pięćdziesiąt. Słońce coraz mocniej zaczynało rozgrzewać wilgotne i chłodne krawędzi chodnika, równocześnie zapowiadając bardzo gorący dzień.
Piiiiiiiip – hee! – Siostro!, Siostro!, ja Umieram!, ratunku!!!!! – niespodziewane pipczenie z radia i nie rozbudzony właściciel kawiarni, sprawiły, że wydawało mu się, że umiera.
Dzień dobry! Słuchacie Państwo ,,Porannego programu”, w Piątce.
Od samego ranka słońce nam towarzyszy i tak powinno być przez cały dzień.  Zapraszam wszystkich tych, którzy już wstali jak i tych, którzy zastanawiają się czy wstać. Jak zawsze czekam na państwa maile
i telefony, proszę dzwonić. A i może komuś umilimy ten poranek
w jakiś sposób, to proszę dać znać. Mail do mnie to poranekwpiatce@ radio.pl wszystko pisane razem i bez polskich znaków. A na dzień dobry, zaczynamy od piosenki Foreign Language zespołu Flight Facilities.
Tego poranka było wiecznie i pochmurno.
To był wietrzny i pochmurny wieczór. Pies z kulawą nogą nie wyszedł by z domu, a co dopiero ja.         
Przeglądając pamiętnik, który znalazłem w miejscowej bibliotece,
z jego pierwszych stron odkryłem, że należał do Ignacego Walentynowicza. Dla wszystkich nie wtajemniczonych w tą historię. Wiosną 1999 roku zostało zaprzestane śledztwo dotyczące nagłego zniknięcia, jednego z najzamożniejszych i najbardziej wpływowych dla miasta Karkowa człowieka, Ignacego Walentynowicza – właściciela ogromnych zakładów cukierniczych i właściciela czterech podkarkowskich willi. Jak podała codzienna gazeta Policja stwierdziła, że ze względu na brak odpowiednich dowodów, nie będą marnować czasu na głupstwo, jakim jest ,,szukanie człowieka”. Słyszałem również druga wersję, nie oficjalną, która została rozpowszechniona przez istniejącą wtedy ,,Gazetą Prawdomówności”.
Dziennikarze z tej gazety przedstawili w sądzie dowody na to, że majątek Ignacego Walentynowicza został nielegalnie zabrany przez miejscowych mundurowych i władzę miasta, a wszyscy pracujący ludzie u Walentynowicza, jak i cała jego rodzina została wywieziona z posiadłości. Oczywiście, jest i inna wersja, jednak ona ma się nijak do wydarzeń z tamtego czasu. Zakłada ona, że Pan Walentynowicz został nieszczęśliwie potrącony przez tramwaj linii numer 125. Sprawdziłem to także. Jednakże rzekoma informacja podana przez ówczesne władze do ogólnego obiegu okazała się nie prawdą ponieważ rzekomy tramwaj nigdy nie został utworzony i nie wyjechał na miasto. Szczęśliwie, a może i nie, sam już nie wiem, nikt z mieszkańców nie uwierzył w tą wersję.
Rok temu sprawa wróciła na wokandę do sądu, lecz  po nie całych dwóch dniach, ponownie pozostała bez rozwiązana. Główny sędzia  stwierdził, że ze względu na brak odpowiednich świadków i dowodów, a przede wszystkim na brak możliwości przesłuchania świadków, jakimi  mieli być dziennikarze ,,Gazety Prawdomówności”, z którymi tak naprawdę nie wiadomo co stało się po ostatniej rozprawie, jest zmuszony odroczyć sprawę. Przez chwilę, wywołało to całkiem dużą aferę w mediach, ale nikt oprócz krzyczenia nic nie zrobił z tym, żeby rozwiązać tą zagadkę.
Zaciekawiony tym tematem, jako ówczesny student dziennikarstwa śledczego i absolwent prawa, wlazłem przez przypadek na strych przed wojennego budynku, w którym mieści się biblioteka. Spośród  tysiąca książek, które częściowe zżarte były przez mole, znalazłem nie zaksięgowany pamiętnik. Podszedłem do bibliotekarki, ale ona wzruszyła tylko ramionami i powiedziała, że jak chce to mogę sobie to zabrać.
Dopiero całkiem nie dawno, dotarło do mnie, robiąc porządki w domu, co takiego wtedy znalazłem.
Ponieważ, że Policja nie poradziła sobie z tą sprawa, a mówiąc dokładniej, nie zadała sobie najmniejszego trudu, żeby przeszukać dokładnie miasto, z ciekawości, postanowiłem wykorzystać swoje możliwości oraz wiedzę i spróbować rozwiązać tą zagadkę. Jednak, żeby móc ją rozwikłać musiałem najpierw wrócić się do tamtych czasów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz