- Interesuje Pana Sylwester w
hotelu? – zaczął, uśmiechając się i nalewając nam herbatę do porcelanowych
filiżanek ozdobionych w kwiaty i ptaszki.
- Dziękuję – powiedziałem
odbierając od niego filiżankę z grubą sikorką.
- Tak – dodałem.
- Ych, mężczyzna rozmarzył się na chwile.
Usiadł na tapczanie i delikatnie przechylił filiżankę biorąc łyk herbaty.
Przez nie długi czas
siedzieliśmy na wprost siebie bez słowa.
Nie wiem dlaczego, ale to był
wyjątkowy Sylwester w naszym hotelu- zaczął. Ja siedziałem na wprost niego i
dokładnie słuchałem co mówił.
Nigdy więcej tak dobrze i
spokojnie już nie było.
Tego wieczoru goście zjeżdżali się ze
wszystkich stron, jakie tylko istniały. Chociaż często wydawało mi się, że było
ich więcej niż tylko cztery- mężczyzna roześmiał się głośno.
Dokładnie o godzinie
dziewiętnastej miała rozpocząć się zabawa Sylwestrowa. Pamiętam jak dzisiaj,
tysiące pięknych Dam ubranych w długie kolorowe spódnice z gorsetem dla
podkreślenia ich elegancji i wdzięku. Towarzyszyli im również eleganccy
Dżentelmeni ubrani w białe koszule i czarne fraki.
Kilka minut po siódmej
wszystko się zaczęło. Pamiętam tę noc jak dzisiaj.
Cała sala balowa była ubrana
w kolorowe balony owinięte taśmą.
Orkiestra stała na środku, bo
akustyka stamtąd była najlepsza, no i widok na zaproszonych gości. Co pan ma na
myśli?- przerwałem mężczyźnie.
Ochh, drogi Panie – westchnął
mężczyzna. Przecież to oczywiste. Zawsze młode Panienki wychodzą na scenę po
to, żeby mieć lepszy widok na znalezienie odpowiedniego partnera do tańca.
Co kolwiek to znaczy –
pomyślałem, postanowiłem, nie rozwijać dalej tej rozmowy.
Głównym gościem tego wieczoru był Ian
Woodgreen. Oczywiście byli też inni znani piosenkarze.
Pani Walentynowiczowa, dama o
którą Pan pyta, ubrana była w lśniąco-błyszczącą, długą suknię. Tak z plotek,
które chodziły wtedy po całym mieście, to powiem panu, że Pan Walentynowicz był
już wtedy po rozwodzie z panią Klimaszewską. Podobno wyszła za niego tylko dla
jego majątku. Nic w tym dziwnego. Ona pochodziła z biednej robotniczej rodziny.
W dzieciństwie od nikogo nic nie dostała, więc jak się przytrafiła okazja, to
czemu by nie wykorzystać jej- dodał Pan Fletcher.
Przed godziną dwudziestą
pierwszą, wystąpiła nasza największa gwiazda. Wtedy po raz pierwszy
spostrzegłem ich razem. Jako jedyni tańczyli na całym parkiecie. A ich oczy
same uśmiechały się do siebie. Co działo się dalej z nimi, tego już nie wiem.
Udało mi się zauważyć jedynie, jak tanecznym krokiem rozpłynęli się prawie nie
zauważeni gdzieś przy drzwiach wyjściowych.
- O tutaj mi się
schowaliście!
Pan Fletcher niechętnie
odwrócił się przez lewę ramię w stronę drewnianych drzwi, w których stała jego
żona – Iwona.
Srebrna taca z epoki
wiktoriańskiej, na której leżały świeżo upieczone ciasteczka wysunęła się kobiecie z rąk i
spadła prosto pod moje nogi.
-Och, proszę nie zbierać –
kobieta poderwała się od razu, gdy zobaczyła, że zacząłem zbierać i układać
ciasteczka, a raczej ich resztki, które poległy pod moimi nogami.
- Żaden problem –
powiedziałem podając kobiecie tacę.
- No to proponuję Panu
domowej nalewki – Pan Fletcher wstał z tapczanu .
- Dziękuję Panu bardzo, ale
ja jestem nie pijący – powiedziałem.
- Oczy Pana Fletchera dziwnie
zmniejszyły się. Własnej produkcji z czarnego bzu? – proponował dalej.
Wiedziałem, że nie mogłem mu odmówić kieliszka, a tym bardziej jeżeli chciałem
dowiedzieć się czegoś więcej o tamtym wieczorze.
- Bardzo chętnie –
odpowiedziałem uśmiechając się tak szeroko jak tylko potrafiłem.
- No pewnie! – wiedziałem, że
mi Pan nie odmówi – powiedział z radością małego dziecka.
- To ja przyniosę więcej
ciasteczek – zaświergotała kobieta widząc uśmiechy na naszych twarzach.
- Iwo, idź szykować obiad,
nasz gość zje z nami obiad – powiedział mrugając okiem.
Po tych słowach wiedziałem
już, ze tak szybko stąd nie wyjdę. Wypiliśmy po kieliszku nalewki z czarnego
bzu, brrr.. jak dla mnie prawie nie pijącego był to strasznie mocny trunek.
Mniej więcej co półgodziny pan Fletcher wypijał kolejne kieliszki ciemnego trunku,
a ja trzymając cały czas ten sam kieliszek, w połowie jeszcze pełny, uważnie go
słuchałem.