poniedziałek, 19 grudnia 2016

,,Z kroniki kryminalnej", część10

- Skąd Pan wiedział, że będę chciał jechać? – zapytałem nie mogąc uwierzyć w to co usłyszałem.
- Nikodem nic nie odpowiedział, specyficznie skinął głową i uśmiechnął się.
- Przyznam szczerze, że nic z tego nie rozumiem.
- Nie wszystko trzeba rozumieć – odpowiedział.
To co zapraszam na górę, pokaże Ci pokój Michale, a ja muszę skoczyć jeszcze do świń i posprzątać im.
- Dobrze – odpowiedziałem wstając.
- A mogę pójść z Tobą?- zapytałem nieśmiało.
- Do obory?, Pewnie.
- Acha, jeszcze jedna, bardzo ważna rzecz.
- Nikomu nie wolno Ci powiedzieć, że widziałeś Panią Walentynowicz. Od 2000 roku mieszka
w Budapeszcie pod zmienionym nazwiskiem.
- Nikomu, ani słowa.
- Się rozumie Nikodemie – odpowiedziałem zadowolonym głosem.
- No to chodźmy, pokaże Ci swoje dzieci – Nikodem zabrał ze sobą stare widły i wyszliśmy.
Dochodząc do dwóch olbrzymich, śnieżnych stajni deszcz już przestał prawie padać.
Chodź, chodź – zawołał Nikodem odkładając widły.
To moje najmłodsze, w tym roku się urodziły. – wskazał na źrebaka, który leżał na sianku.
Tatuś i mamusia – pokazał na dwa piękne konie, które stały w przegródkach obok siebie.
Tam dalej są świnki – powiedział otwierając drzwi do drugiej części ogromnego białego budynku.
To dawniej były stajnie, ale odkąd dostałem je przedzieliłem ją na pół i hoduje trochę trzody i bydła.
Sam to wszystko robisz? – zapytałem z szacunkiem.
- Nie, mam Roberta i Asię, mieszkają tutaj nie daleko – pomagają mi doprowadzić to wszystko do porządku – zaśmiał się.
Wychodząc ze stajni zauważyłem jeszcze jeden budynek. Stał całkiem z tyłu i nie był już taki ogromny. Zbudowany był z cegły. Całkiem przypominał mi domy, które widziałem jak byłem
w Anglii.
- A co tam jest? Zapytałem ciekawy?
- Tam?, Nikodem nie był chętny, żeby pokazać mi o miejsce, jednak udało mi się wpłynąć na niego
i pokazał mi swoją największą tajemnice.
- Proszę wejdź, zobacz, tylko błagam! Bądź ostrożny!
- Dobra, dobra – powiedziałem wchodząc do środka i zapalając światło.
- To nowe odmiany – powiedział – Tulipany z prawa, po lewej róże, na końcu są mieczyki, obok nich, goździki a tam całkiem z tyłu rabarbar.
I tutaj muszę się przyznać. Czułem się niesamowicie. Widok tylu niesamowitych gatunków i odmian nowo powstałych, których nikt jeszcze nie widział…
Byłem pierwszy, który je zobaczył!
Kiedy wróciliśmy do dworku powrotem, Nikodem przygotował kolację. Nie byłem zbyt głodny. Zjadłem tylko kawałek. Posiedzieliśmy jeszcze chwilkę przy kominku, Nikodem zwierzył mi się,
że z panem Fletcherem znają się od małego. Historia ta wcale nie jest taka prosta, i za bardzo nie wiem jak mam zacząć. Może po prostu powiem w dużym skrócie.

Pan Fletcher i Nikodem byli kiedyś parą, jednak kiedy pan Fletcher poznał jego żonę,  przestał interesować się Nikodemem. Do dnia dzisiejszego się do siebie nie odzywają.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz