piątek, 28 lipca 2017

,,Kolekcjoner życiowych doświadczeń" - Wróżka: aranżatroka wnętrza w teatrze

Wróżka: aranżatorka wnętrza w teatrze



Był to sierpniowy, bardzo ciepły dzień. Słońce grzało nie miłosiernie, a duchota uniemożliwiała myślenie o czymkolwiek.  Tego dnia umówiłem się ze swoją znajomą na plantach,
pamiętałem że w swoim zwyczaju lubi się spóźniać, to też postanowiłem że usiądę sobie na ławce nie daleko Barbakanu.
Ławka była pusta, cała dla mnie. Spokojnie mogłem rozłożyć swoją płócienną torbę, w której miałem zaległy prezent urodzinowy i inne duperele, potrzebne do codziennego życia w domu.
Wybiła godzina dziesiąta, pełno wycieczek krzątało się do okoła mnie, robiąc sobie zdjęcia przed murami mosiężnego, czerwonego, okrągłego budynku, wybudowanego z cegieł, stojącego na wprost bramy floriańskiej. Niepostrzeżenie, koło mnie na ławce usiadła osoba potocznie zwana cyganką. Ubrana była w ciemną, długą spódnicę, bluzkę w ciemne kwiaty, a głowę obwiązaną miała ciemno kolorową chustką, na której widniały jakieś wzorki, jednak prawie nie możliwe do rozpoznania.
- Czy można? – zapytała głosem, z którego wynikało, że codziennie wypala co najmniej dwie paczki papierosów. Po zapachu, który niosła za sobą, było czuć, że były to papierosy z najniższej pułki.
- Tak, proszę – odpowiedziałem wskazując jej miejsce na końcu ławki, nie zwracając na nią większej uwagi.
- Widzę, że ogromny smutek spływa na Ciebie… - zaczęła wygadywać głupoty.
W między czasie nadeszła moja znajoma o imieniu zaczynającym się na A.
Umówiłem się z cyganką na wieczór, podając jej adres obecnego moje zamieszkania.
O 20 zapraszam – powiedziałem i odeszłam w stronę A., zabierając swoją płócienną i ważącą tyle co worek z cegłami  torbę.

Moje mieszkanko znajdowało się na drugim piętrze, starej zabytkowej kamienicy.
Do swojej dyspozycji miałem dwa duże pokoje, dwa mniejsze, kuchnię i łazienkę.
W przedpokoju, za raz po prawej stronie od drzwi stał drewniany stojak na buty.
Nad nim, wisiało półokrągłe, a pół prostokątne lustro, na którym widniał napis ,,Love Soul”,
po drugiej stronie lustra, znajdował się wieszak na płaszcze i kurtki, a trochę dalej stara szafa, sięgająca aż do sufitu. Połowa była zajęta przez wiszące części mojej garderoby takie jak kurtka, koszule i dwie bluzy, a druga połowa stała pusta.
W głównym pokoju, na środku stał prostokątny stolik, który był pusty, a obok niego, tylko trochę bardziej w głąb, schowana była długa kanapa. Do okoła niej stały dwa fotele. Wszystkie meble w tym pokoju były zachowane w brunatnym kolorze, łącznie z żółto brunatnymi zasłonami,
które wieczorami zasłaniały okna.
Drugi pokój, znajdujący się na wprost łazienki, na pozór wydawał się zwykłym pokojem.
W rogu stał czarny fortepian, a do okoła niego porozrzucane były nuty, zapisane na lekko żółtawym papierze. Na klapie fortepianu, stał szklany wazon, w którym wsadzone były zielone, pomarszczone tulipany, lekko opadnięte ku dołowi.
Z prawej strony od fortepianu, znajdował się mały, kwadratowy stoliczek z białą serwetką
w kwiaciaste wzory otoczony dwoma fotelami w kolorze czerwieni.

Wybiła godzina 20:00. Na klatce schodowej panowała idealna cisza. Nagle…, rozległo się delikatne, ale za razem głośne pukanie do drzwi. Otworzyłem je. Przed nimi zauważyłem tak samo ubraną
i identycznej postury postać, co ta spotkana kilka godzin wcześniej na plantach. Zaprosiłem ją do dużego pokoju, tego z brązowymi meblami i firankami i kazałem jej usiąść na fotelu.
W międzyczasie, poczułem od niech woń papierosów – mój nos podpowiedział mi, śmierdziała tak samo jak ta spotkana przed południem.

Usiedliśmy na brązowych fotelach, ja lewym bokiem, do prostokątnego stolika, cyganka prawym bokiem. Pomiędzy nami stała mosiężna lampa, zwisającą ,,główką”.
Mocne światło wydobywające się z niej, oświetlało cały stolik.


                                                   koniec części I
                  
                                                        28.07.2017
                                                            A.W.

piątek, 21 lipca 2017

Kolekcjoner życiowych doświadczeń - przedmowa

Każdy z nas posiada doświadczenia, różnego pochodzenia, doznawane podczas różnych wydarzeń. Czasem tych miłych, ale też i tych mniej. 
Dzisiejszego wieczoru zaczynam cykl opowiadań, które w całości zatytułowałem ,,Kolekcjoner życiowych doświadczeń". Będzie to zbiór różnych opowiadań, które w pierwszej części będą pojawiały się co tydzień do połowy sierpnia.
Jak we wszystkich swoich opowiadaniach i wierszach, będzie można mnie tutaj znaleźć, nie zdradzę swojej roli tym razem, jednak ciekawych i nie mających pojęcia, odsyłam do swoich opowiadań,, Aktor" i Hotel Carestwood". Podpowiedź: tam ukryłem się pod podobną postacią i w podobnym świecie co tu.

A już teraz, pierwszy rozdział ,, Kolekcjonera życiowych doświadczeń", którego tytuł brzmi: Przedmowa.



Kolekcjoner życiowych doświadczeń
Przedmowa
Ktoś kiedyś zapytał się mnie jaka jest różnica między nocą, a dniem. Nie wiedziałem, czy był to
z jego strony żart, który miał sprowokować mnie do dyskusji, czy mój ówczesny towarzysz rozmowy miał jakieś głębsze filozoficzne myśli, od których daleko odbiegałem. 
Podejrzewam, że część z Was na pewno widziała filmiki z nocnych przejazdów samochodem wśród latarń, z nastrojową muzyką– jest ich całe mnóstwo w sieci. Mnie zawsze zastanawiało dlaczego ktoś wrzuca filmiki z nocnej jazdy po jakimś mieście. Do czego to ma prowadzić? Dlaczego akurat taki,
 a nie inny film ktoś wrzucił? Im stawałem się starszy, tym coraz więcej pytań nasuwało mi się do głowy. Część patrząc z perspektywy czasu, była głupia i banalna, niektóre bardzo pomogły mi 
w zrozumieniu pewnych rzeczy, a niektóre do dnia dzisiejszego pozostały bez odpowiedzi,
pewnie czekają na swój czas.
Jednak teraz kiedy siedzę sobie w swoim ulubionym zacisznym kącie, wypełnionym melancholią, zielenią, otoczony przyrodą i ludźmi, coraz częściej dostrzegam rzeczy, które zmuszają mnie do zmiany siedliska. Każą mi opuścić swoje zaciszne gniazdko, w którym najchętniej spędziłbym całe życie, a te rozkazują mi iść pośród tłumu, hałasu i żyć w jakiejś dziwnej przestrzeni – a może czasoprzestrzeni?, która to coraz szybciej gdzieś gna. Jest to świat, który biegnie coraz szybciej,
w którym uczucia i prawdziwe wartości są prawie w ogóle nie doceniane, a promowane jest chamstwo, bylejakość i ,,znajomość”.
Z opowiadań naszych przodków, czy nawet sięgając po najprostsze rozwiązania jak historia,
skrawki starych gazet, które wyciągamy ze schowków naszych dziadków i babć, możemy dowiedzieć się jak wyglądał przeszłość, jak żyli ludzie, chodzili ubrani, jakiej muzyki słuchali…
O tyle przyszłości nie jesteśmy w stanie przewidzieć, ani przepowiedzieć. I to jest chyba w tym najciekawsze. Nigdy nie wiemy co się stanie za rok, za dziesięć lat, kim będziemy, jak będziemy wyglądać, jak potoczy się nasze życie. Mówi się, że każdy jest kowalem własnego losu i ja się z tym powiezieniem po części zgadzam. Dlaczego po części tylko? A no dlatego, bo w pewnym stopniu, sami potrafimy kierować własnym życiem, wybierać swoje drogi, które nie kiedy nie są takie łatwe, ale czasem na drodze stają różne inne przeszkody, trudności, które zmieniają cały los życia i cała rzeczywistość. To co najważniejsze jest w takim momencie to nie poddać się co ja zrobiłem.
Wtedy nie zdawałem sobie sprawy z tego, byłem za bardzo zmęczony psychicznie, żeby myśleć racjonalnie. Marzyłem tylko o tym, żeby jak najszybciej wydostać się ze świata, w którym było pełno przemocy, agresji i cwaniactwa. Ze świata, w którym ludzie nawzajem podkładali sobie przysłowiowe świnie, a z osób spokojnych szydzili i gnębili do samego końca.
W końcu…, jednego pięknego dnia, poczułem się wolny, niczym nie skrępowany od niczego nie zależny, zrobiło mi się lekko…

                                                                                          21.07.2017
                                                                                               A.W.



poniedziałek, 17 lipca 2017

,,Pan z ławeczki"

,,Pan z ławeczki"

Był i Pan z osiedla Złocień
co pół litra żłopał co dzień
Na ławeczce przesiadywał
o lodzika wypytywał
Nagle miliarderem został w tydzień


                                           9.07.2017
                                              A.W.

,,Pani Jasia ze Szczecina"

Klauzula: Limeryk ten czytany jest na własną odpowiedzialność, niektóre osoby mogą uznać użyte w nim wyrażenia za obraźliwe lub wulgarne.

,,Pani Jasia ze Szczecina"

Pani Jasia ze Szczecina
była wścibska jak krowina

Całymi dniami ze znudzoną miną
przez okienko, zajadała się słoniną

Aż tu nagle nakryła ją chuścina

                                               czerwiec 2017, A.W.

niedziela, 9 lipca 2017

,,Dyrektor Jarek"

       ,,Dyrektor Jarek"

Dyrektor Jarek z Wrocławia
mercedesa na parkingu zostawia
Jednak dzisiaj miejsca nie było
i przez trzy godziny mu się krążyło
Od teraz tramwajem dojeżdża i kierowców (nie)- podziwia

                                                     9.07.2017

sobota, 1 lipca 2017

Niewinny kot

Historia ta wydarzyła się naprawdę. Ze względów bezpieczeństwa prawdziwe
imiona i nazwiska zostały zastąpione fikcyjnymi.


Postacie występujące:
Starszy Posterunkowy Józef Kowalczyk
Alicja Kossik – dziennikarka Gazety Regionalnej

Czwartek, kilka minut po godzinie 20:00

Posterunkowy Kowalczyk (odbiera ze znudzonym głosem): Posterunek policji,
starszy posterunkowy Kowalczyk.

Alicja Kossik: Dobry wieczór, Alicja Kossiak, ja dzwonie z ulicy X12, chciałam zgłosić morderstwo kota.

Posterunkowy Kowalczyk: Pani powtórzy bo nie dosłyszałem (mówi wkładając boczek do kanapki, który wyleciał podczas podnoszenia słuchawki).

Alicja Kossik (powtarza, przerażonym głosem):Zgłaszam morderstwo kota, jakiś mężczyzna awanturuje się i rzuca kotem o samochody i chodnik, niech Pan natychmiast przyśle patrol bo facet zamorduje kota

Posterunkowy Kowalczyk: Pani jest pijana?

Alicja Kossik: Mówię Panu, że pijany facet rzuca kotem o chodnik i wyzywa kobietą,
proszę przysłać patrol…

Posterunkowy Kowalczyk: Tak, jasne, a ja dziecko urodzę za minutę.

Alicja Kossik (lekko podenerwowana): Panie przyślij ten patrol, bo za chwilę zamordują tego kota…

Posterunkowy Kowalczyk:  Nie przyślę, nie mam żadnych informacji od Pani.

Alicja Kossik ( mówi oburzonym głosem, ciągle zdenerwowana): Jak to! Masz Pan mój adres, numer telefonu, moje imię i nazwisko

Posterunkowy Kowalczyk:  Ale ja nie wiem, czy Pani to Pani…

Alicja Kossik:  W takim razie Pana imię, nazwisko i numer odznaki, jeżeli ten kot umrze, to prasa dowie się, że Pan jest za to odpowiedzialny.

Posterunkowy Kowalczyk (z oburzeniem): Ja nie musze takich informacji podawać.

Alicja Kossik:  Panie, wyślij ten patrol, bo kota zamordują za chwilę, imię i nazwisko Pana, jeżeli mi go za chwilę nie poda Pan, jutro ukaże się artykuł w gazecie, że nie zareagował Pan.

Posterunkowy Kowalczyk (odpowiada niechętnie): Józef Kowalczyk, przyjąłem zgłoszenie.

Alicja Kossik: To rozumiem, że za chwilę się pojawi patrol?!

Posterunkowy Kowalczyk: Jak będzie wolny

Alicja Kossik: To znaczy, macie teraz tyle wezwań, że nie macie patrolu, żeby przyjechał?

Posterunkowy Kowalczyk: To daleka trasa

Alicja Kossik: Z ,,Białego domku”, tutaj, Pan sobie raczy żartować…


Posterunkowy Kowalczyk: Przyjąłem zgłoszenie, patrol będzie za 5 minut.

ciąg dalszy nastapi...