Wróżka: aranżatorka
wnętrza w teatrze
Był to sierpniowy, bardzo ciepły dzień. Słońce grzało nie
miłosiernie, a duchota uniemożliwiała myślenie o czymkolwiek. Tego dnia umówiłem się ze swoją znajomą na
plantach,
pamiętałem że w swoim zwyczaju lubi się spóźniać, to też postanowiłem że usiądę sobie na ławce nie daleko Barbakanu.
pamiętałem że w swoim zwyczaju lubi się spóźniać, to też postanowiłem że usiądę sobie na ławce nie daleko Barbakanu.
Ławka była pusta, cała dla mnie. Spokojnie mogłem rozłożyć
swoją płócienną torbę, w której miałem zaległy prezent urodzinowy i inne
duperele, potrzebne do codziennego życia w domu.
Wybiła godzina dziesiąta, pełno wycieczek krzątało się do
okoła mnie, robiąc sobie zdjęcia przed murami mosiężnego, czerwonego, okrągłego
budynku, wybudowanego z cegieł, stojącego na wprost bramy floriańskiej. Niepostrzeżenie,
koło mnie na ławce usiadła osoba potocznie zwana cyganką. Ubrana była w ciemną,
długą spódnicę, bluzkę w ciemne kwiaty, a głowę obwiązaną miała ciemno kolorową
chustką, na której widniały jakieś wzorki, jednak prawie nie możliwe do
rozpoznania.
- Czy można? – zapytała głosem, z którego wynikało, że
codziennie wypala co najmniej dwie paczki papierosów. Po zapachu, który niosła
za sobą, było czuć, że były to papierosy z najniższej pułki.
- Tak, proszę – odpowiedziałem wskazując jej miejsce na
końcu ławki, nie zwracając na nią większej uwagi.
- Widzę, że ogromny smutek spływa na Ciebie… - zaczęła
wygadywać głupoty.
W między czasie nadeszła moja znajoma o imieniu zaczynającym
się na A.
Umówiłem się z cyganką na wieczór, podając jej adres
obecnego moje zamieszkania.
O 20 zapraszam – powiedziałem i odeszłam w stronę A., zabierając swoją płócienną i ważącą tyle co worek z cegłami torbę.
O 20 zapraszam – powiedziałem i odeszłam w stronę A., zabierając swoją płócienną i ważącą tyle co worek z cegłami torbę.
Moje mieszkanko znajdowało się na drugim piętrze, starej
zabytkowej kamienicy.
Do swojej dyspozycji miałem dwa duże pokoje, dwa mniejsze,
kuchnię i łazienkę.
W przedpokoju, za raz po prawej stronie od drzwi stał
drewniany stojak na buty.
Nad nim, wisiało półokrągłe, a pół prostokątne lustro, na
którym widniał napis ,,Love Soul”,
po drugiej stronie lustra, znajdował się wieszak na płaszcze i kurtki, a trochę dalej stara szafa, sięgająca aż do sufitu. Połowa była zajęta przez wiszące części mojej garderoby takie jak kurtka, koszule i dwie bluzy, a druga połowa stała pusta.
po drugiej stronie lustra, znajdował się wieszak na płaszcze i kurtki, a trochę dalej stara szafa, sięgająca aż do sufitu. Połowa była zajęta przez wiszące części mojej garderoby takie jak kurtka, koszule i dwie bluzy, a druga połowa stała pusta.
W głównym pokoju, na środku stał prostokątny stolik, który
był pusty, a obok niego, tylko trochę bardziej w głąb, schowana była długa
kanapa. Do okoła niej stały dwa fotele. Wszystkie meble w tym pokoju były
zachowane w brunatnym kolorze, łącznie z żółto brunatnymi zasłonami,
które wieczorami zasłaniały okna.
które wieczorami zasłaniały okna.
Drugi pokój, znajdujący się na wprost łazienki, na pozór
wydawał się zwykłym pokojem.
W rogu stał czarny fortepian, a do okoła niego porozrzucane były nuty, zapisane na lekko żółtawym papierze. Na klapie fortepianu, stał szklany wazon, w którym wsadzone były zielone, pomarszczone tulipany, lekko opadnięte ku dołowi.
W rogu stał czarny fortepian, a do okoła niego porozrzucane były nuty, zapisane na lekko żółtawym papierze. Na klapie fortepianu, stał szklany wazon, w którym wsadzone były zielone, pomarszczone tulipany, lekko opadnięte ku dołowi.
Z prawej strony od fortepianu, znajdował się mały,
kwadratowy stoliczek z białą serwetką
w kwiaciaste wzory otoczony dwoma fotelami w kolorze czerwieni.
w kwiaciaste wzory otoczony dwoma fotelami w kolorze czerwieni.
Wybiła godzina 20:00. Na klatce schodowej panowała idealna
cisza. Nagle…, rozległo się delikatne, ale za razem głośne pukanie do drzwi.
Otworzyłem je. Przed nimi zauważyłem tak samo ubraną
i identycznej postury postać, co ta spotkana kilka godzin wcześniej na plantach. Zaprosiłem ją do dużego pokoju, tego z brązowymi meblami i firankami i kazałem jej usiąść na fotelu.
W międzyczasie, poczułem od niech woń papierosów – mój nos podpowiedział mi, śmierdziała tak samo jak ta spotkana przed południem.
i identycznej postury postać, co ta spotkana kilka godzin wcześniej na plantach. Zaprosiłem ją do dużego pokoju, tego z brązowymi meblami i firankami i kazałem jej usiąść na fotelu.
W międzyczasie, poczułem od niech woń papierosów – mój nos podpowiedział mi, śmierdziała tak samo jak ta spotkana przed południem.
Usiedliśmy na brązowych fotelach, ja lewym bokiem, do
prostokątnego stolika, cyganka prawym bokiem. Pomiędzy nami stała mosiężna
lampa, zwisającą ,,główką”.
Mocne światło wydobywające się z niej, oświetlało cały stolik.
Mocne światło wydobywające się z niej, oświetlało cały stolik.
koniec części I
28.07.2017
A.W.