Wróżka – aranrżatorka
wnętrza w teatrze, część II
- Czy mogę prosić Twoją rękę? – Cyganka zapytała podnosząc
swoją prawą dłoń w moją stronę.
- Nie, obejdzie się –
odparłem oschle i schowałem dłoń pod blat stołu.
- OOOO- ciężko westchnęła i po chwili dodała: widzę, że masz
poważne problemy.
- Widzę…, bardzo wyraźnie widzę…
Chwilę czasu jej to zajęło za nim przeszła do następnego
słowa. Przez cały ten czas dokładnie obserwowała jaka będzie moja reakcja.
Jednak moja twarz była cały czas taka sama.
- Twoja dziewczyna! – wykrzyknęła nagle
- Zdradziła Cię, zostawiła…, zostawiła dla innego…, Łuuu,
nie warta była Ciebie…
Siedziałem grzecznie i cicho, kiedy cyganka próbowała mi
przedstawić życie takim jakim w ogóle nie było. Nie wiedziała, że rozmawia z
osobą, która nie jest zależna od niczego, a wszystko z czego się składa to
czysta dusza schowana w pierwszej lepszej skórze, jaką znalazła na aukcji
internetowej.
- Po godzinie słuchania jej bzdur, palnęła największą gafę,
która sprowokowała mnie. Wtedy to po raz pierwszy od sześćdziesięciu minut,
które spędziłem nie dyskutując z nią, wtrąciłem jej się w zdanie.
- Szanowna Pani raczy się mylić we wszystkim co powiedziała
–odparłem stonowanym,
ale stanowczym głosem. W tej samej chwili, po mieszkaniu zaczęły unosić się delikatne dźwięki utworu grupy Bonney M. ,,Sunny”, w aranżacji jazzowej na fortepian.
ale stanowczym głosem. W tej samej chwili, po mieszkaniu zaczęły unosić się delikatne dźwięki utworu grupy Bonney M. ,,Sunny”, w aranżacji jazzowej na fortepian.
- Może zechce Pani posłuchać? – zaproponowałem wskazując
kobiecie wejście do pokoju, w którym
stał fortepian. Mocno rozwinięte zielone, pomarszczone tulipany, które
stały na nim, delikatnie uderzały o klawisze.
- Proszę, niech Pani siada – wskazałem cygance miejsce przy
kwadratowym, nie dużym stoliku.
Siedzieliśmy tak, że za swoimi plecami miałem okno, przez
które zaglądały promienie słońca. Wyciągając prawą rękę, mogłem bez większej
trudności dotknąć ostatnich klawiszy pianina.
- Napije się Pani? – zapytałem się nalewając kobiecie
esencji z porcelanowego czajniczka.
- Kobieta siedział zamurowana, gapiąc się w tulipany, które
wygrywały różne melodie w aranżacji jazzowej,
- Oglądnąłem się za siebie i uśmiechnąłem się pod siebie.
- Widzę, że spodobała się Pani moja muzyka – zachichotałem.
Na zewnątrz było już ciemno. Delikatny deszcz zaczął do
rytmu uderzać o stary parapet okna.
-Proszę, niech Pani spróbuje
- powiedziałem podsuwając kobiecie filiżankę ze swego rodzaju trunkiem o
zapachu ziół, miodu i malin i laseczki cynamonu.
Na mojej twarzy przez cały ten czas gościł uśmiech.
Kobieta przechyliła filiżankę i niechętnie wlała ciecz do
ust.
Podniosła się delikatnie z fotela. W kącikach jej ust
zagościł uśmiech, a środek wypełniło zadowolenie.
… Następnego dnia, w godzinach wieczornych, cyganka, która
jeszcze kilka godzin wcześniej była ubrana w stare łachmany, teraz szła po
ulicy w białych kremowym kostiumie i słomkowym kapeluszu z lufką i palącym się
papierosem. Wracał właśnie z teatru, w którym zakończyła aranżację
przedstawienia.
1.08.2017
A.W.
1.08.2017
A.W.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz