sobota, 5 sierpnia 2017

,,Kolekcjoner życiowych doświadczeń" - Wróżka – aranrżatorka wnętrza w teatrze, część II

Wróżka – aranrżatorka wnętrza w teatrze, część II

- Czy mogę prosić Twoją rękę? – Cyganka zapytała podnosząc swoją prawą dłoń w moją stronę.
- Nie, obejdzie się  – odparłem oschle i schowałem dłoń pod blat stołu.
- OOOO- ciężko westchnęła i po chwili dodała: widzę, że masz poważne problemy.
- Widzę…, bardzo wyraźnie widzę…
Chwilę czasu jej to zajęło za nim przeszła do następnego słowa. Przez cały ten czas dokładnie obserwowała jaka będzie moja reakcja. Jednak moja twarz była cały czas taka sama.
- Twoja dziewczyna! – wykrzyknęła nagle
- Zdradziła Cię, zostawiła…, zostawiła dla innego…, Łuuu, nie warta była Ciebie…
Siedziałem grzecznie i cicho, kiedy cyganka próbowała mi przedstawić życie takim jakim w ogóle nie było. Nie wiedziała, że rozmawia z osobą, która nie jest zależna od niczego, a wszystko z czego się składa to czysta dusza schowana w pierwszej lepszej skórze, jaką znalazła na aukcji internetowej.
- Po godzinie słuchania jej bzdur, palnęła największą gafę, która sprowokowała mnie. Wtedy to po raz pierwszy od sześćdziesięciu minut, które spędziłem nie dyskutując z nią, wtrąciłem jej się w zdanie.
- Szanowna Pani raczy się mylić we wszystkim co powiedziała –odparłem stonowanym,
ale stanowczym głosem. W tej samej chwili, po mieszkaniu zaczęły unosić się delikatne dźwięki utworu grupy Bonney M. ,,Sunny”, w aranżacji jazzowej na fortepian.
- Może zechce Pani posłuchać? – zaproponowałem wskazując kobiecie wejście do pokoju, w którym  stał fortepian. Mocno rozwinięte zielone, pomarszczone tulipany, które stały na nim, delikatnie uderzały o klawisze.
- Proszę, niech Pani siada – wskazałem cygance miejsce przy kwadratowym, nie dużym stoliku.
Siedzieliśmy tak, że za swoimi plecami miałem okno, przez które zaglądały promienie słońca. Wyciągając prawą rękę, mogłem bez większej trudności dotknąć ostatnich klawiszy pianina.
- Napije się Pani? – zapytałem się nalewając kobiecie esencji z porcelanowego czajniczka.
- Kobieta siedział zamurowana, gapiąc się w tulipany, które wygrywały różne melodie w aranżacji jazzowej,
- Oglądnąłem się za siebie i uśmiechnąłem się pod siebie.
- Widzę, że spodobała się Pani moja muzyka – zachichotałem.
Na zewnątrz było już ciemno. Delikatny deszcz zaczął do rytmu uderzać o stary parapet okna.
-Proszę, niech Pani spróbuje  - powiedziałem podsuwając kobiecie filiżankę ze swego rodzaju trunkiem o zapachu ziół, miodu i malin i laseczki cynamonu.
Na mojej twarzy przez cały ten czas gościł uśmiech.
Kobieta przechyliła filiżankę i niechętnie wlała ciecz do ust.
Podniosła się delikatnie z fotela. W kącikach jej ust zagościł uśmiech, a środek wypełniło zadowolenie.

… Następnego dnia, w godzinach wieczornych, cyganka, która jeszcze kilka godzin wcześniej była ubrana w stare łachmany, teraz szła po ulicy w białych kremowym kostiumie i słomkowym kapeluszu z lufką i palącym się papierosem. Wracał właśnie z teatru, w którym zakończyła aranżację przedstawienia.




                                                                                                    1.08.2017
                                                                                                          A.W.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz