Dzisiaj przed sobą mam do przejechania 100 kilometrów, czyli około sześciu godzin jazdy. Komuś by się mogło wydawać, że to nie możliwe? Tez mi się tak wydawało, kiedy się sam nie przekonałem. A dlaczego tak szybko? Od przewodnika dowiedziałem się, że średnia prędkość to 25 kilometrów/godzinę i to pewnie dlatego.
Miejscowy traktor
I ciekawostka: Czyli co to może być? A odpowiedź jest prosta opał z krowich odchodów. Teraz w trakcie suszenia, a wieczorem do palenia w ognisku.
Tuż przed samym wjazdem do Agry, mój wzrok przyciągnęły stragany z czekoladkami. Jednak jak zobaczyłem mężczyznę chodzącego po nich, szybko mi przeszła ochota na nie.
Na ulicach bardzo kolorowo,
i trochę tłocznie, ale to nic nadzwyczajnego.
Drugą część dnia i następny dzień, znalazły się wycieczki do Czerwonego Fortu,
Taj Mahal
Wejście do Taj Mahal
To drugie to chyba najbardziej znane zdjęcie nie tylko mi :)
I kilku innych miejsc, o których później.
A na zakończenie wizyta u miejscowego artysty, rzeźbiarza, czy jakoś tak :)
I to chyba tyle, na teraz, o historii trochę więcej jeszcze napisze w niedalekiej przyszłości :),
bo czas się zbierać w dalszą drogę. Następny przystanek Jaipur.
To tak jeszcze uzupełniając ciekawostki o miejscach, które widziałem :)
Czerwony Fort, zbudowany z czerwonego piaskowca, główni jego mieszkańcy - małpy.
I gwiazda dnia, czyli kilka słów o Taj Mahal:
Za nim
zobaczyłem go, przede mną stanęła ogromna brama wejściowa, po której przekroczeniu
pojawił się ogromny biały grobowiec.
To co
najciekawsze. Widok na kartkach pocztowych zachwyca wielu, ale widok na żywo
jest jeszcze bardziej zapierający.
Jako ciekawostkę
pozwolę przynudzić trochę o kolumnach, które są częścią grobowca. Kolumny
zostały postawione pod katem osiemdziesięciu siedmiu stopni po to żeby w razie
trzęsienia ziemi, nie zwaliły się na grobowiec tylko na boki.
A na koniec wisienka na torcie:
czym była wizyta w miejscowej pracowni, gdzie wyrabiane
były przeróżne ozdoby, przepraszam za stwierdzenie, ale była ona najciekawszym
punktem programu dnia dzisiejszego( przynajmniej dla mnie). I to nie dlatego,
że tamte obiekty są nie atrakcyjne. Owszem są, i to nawet bardzo, ale możliwość
po raz pierwsza zobaczenia jak precyzyjnie sklejane są elementy ze sobą jest,
czymś wyjątkowym i na pewno nie codziennym do zobaczenia.
To tyle, więcej moich wspomnień w poniedziałek za tydzień. Tym razem napiszę coś o Jaipurze i słoniach, a właściwie jednym słoniu spieszącym się do pracy między samochodami. widzianego z okna pokoju hotelowego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz