poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Na zakończenie swojej wycieczki po Indiach



Na zakończenie swojej wycieczki zebrałem mały słowniczek, różnych wyrażeń, który zdobyłem podczas podróży.


Mały słowniczek z Indii
Hotel w Kalkucie
Hotteas = hot tea
Completes = finish
Ready meady = herbata z mlekiem
Passwort = passport
Telewizyjna kreskówka
Ani = any
School = skool
Na ulicy
Xerox = xero
 Jewels= jewelery
Na kampusie Nehu
Kachumber salat = cucumber salad
W nocnym pociągu z Delhi do Kalkuty
Breakfast good morning
 I wiele, wiele innych zmodyfikowanych słów i wyrażeń.
 A to moje ulubione stwierdzenie Pana kelnera w restauracji kiedy zapytany został kiedy przyniesie jakieś danie z ogórka:
'Cucumber is comming write Just now!'
I to tyle, w wielkim skrócie, na zakończenie jeszcze kilka zdjęć
z nieczynnych w listopadzie wodospadów



 

niedziela, 17 kwietnia 2016

Szentendre - krótkie wspomnienia

Szentendre- piękne i bardzo malownicze miasteczko na Węgrzech - moje pierwsze skojarzenie kiedy je ujrzałem - śmieszne miasteczko, ale muszę przyznać bardzo urokliwe.
Na dzień dobry powitały mnie dzwoniące dzwony z miejscowego kościoła.
 A kilka metrów dalej, przed moimi oczami ukazał się taki widok:

 jest to jedno z niewielu zdjęć, które wtedy zrobiłem i do dnia dzisiejszego mi się podoba kiedy na nie patrzę! - moje gratulacje dla autora lub autorów!
Idąc dalej, plątałem się trochę po małych wąskich uliczkach, ale również bardzo urokliwych i klimatycznych.
Schodząc po schodach jednej z uliczek, spotkałem oto tego kolegę
a może koleżankę - tego już nie wiem, a sam nie chciał powiedzieć :)
Łaciaty, futrzany gospodarz, nie był zbyt przejęty tym, że ktoś idzie, wręcz nawet przeciwnie. Kolega oburzył się trochę, bo w końcu przeszkodziłem mu w odbywaniu jego na pewno zasłużonej siesty.
Z wielkim trudem usiadł pod płotem, jednak zdjęcia z twarzy nie życzył sobie.



środa, 13 kwietnia 2016

Short episode of my writing: Stolen car - witness version



Witness version
When I came home, I discovered that someone had stolen my car.
I called the police.
When they came, I was sitting in front of the garage.
They asked me: what happened, sir?
but I couldn’t say anything.
Next morning when I was in a swimming – pool,
I met two men, who were talking about the car, which they had stolen a day before.
Then I notice that gentlemen were talking about my car!
I phoned my friend who is a policeman.
Thankfully, soon I had my car back and young thieves went to the arrest.
A month later someone phoned me.
I didn’t recognize the voice.
I’m pretty sure that was a man voice.
He wanted money and later he said that he kill me that night.
I was scared. At 7 p.m., I left home and drove to my best friend – Tom.
That night we were talking about life, work, family and many another things.
At about 2 a.m. my phone rang, but the rang was too short  to answer it!
15 minutes later, we heard unexpectly knocking to the door.
W came out, but there wasn’t anybody.
So…,
We went back to home.
At about 5 a.m., when we were sleeping I heard that somebody broke the window.
I remember that Tom was upstairs, in his room, I stood up and went down to see what happened.
Soon, Tom has come down, we opened front door and all what we saw than, was a new black BMW which was coming out.

poniedziałek, 11 kwietnia 2016

To już prawie koniec, dlatego pora trochę posmęcić:)





Samolot z Kolkaty do Shillongu
Kolejna zabawna historia, którą teraz wspominam ze śmiechem,
choć muszę przyznać,  na początku wcale nie było mi wesoło. Do momentu dotarcia na lotnisko wszystko odbywało się bez problemu, w końcu o wszystko dbał
przewodnik o pseudonimie szybki Lopez.


Po wyjęciu walizek z autobusu, pożegnaniu się z naszym kierowcą i jego pomocnikiem, nadszedł czas na przekroczenie murów lotniska.
Z racji tego, że przyjechałem na lotnisko wcześniej mój samolot jeszcze się nie wyświetlał na tablicy odlotów. Znalazłem jakieś spokojne miejsce w kąciku i usiadłem spokojnie czekając na czas kiedy pojawi się informacja, że mogę iść się odprawiać.
Po jakimś czasie, mój numer samolotu się pojawił. Zabrałem walizy i poszedłem w stronę odprawy. Po drodze tablica przewertowała się i mój lot znikł.

Na szczęście lot zakończył się jak każda dobra bajka. Po przejściu dokładnej kontroli i wyczekaniu się chwilę w poczekali w końcu doczekałem się na swój szczęśliwy lot do Shillongu.
Kilka zdjęć z samolotu poniżej:

 Hotel w Shillongu
Po szczęśliwym odnalezieniu samolotu, doleciałem na lotnisko w Shillongu. Teren  wokół lotniska skojarzył mi się z pustynia, lub miejscem, na którym nic nie ma. Nie pomyliłem się za bardzo. Rzeczywiście, po wyjściu z budynku lotniska, okazało się, że jest tylko parking, a dookoła oprócz piasku i czerwonej gleby nic więcej. W końcu gdy udało mi się zapakować bagaże do samochodu,  udałem się do hotelu. Widoki po drodze były niesamowite. I tutaj po raz drugi mogłem przekonać się jak daleka jest droga do nie daleko odległego miasta. Dwadzieścia piec kilometrów, to znowu nie jest nie wiadomo jaka odległość. Myliłem się. Podróż zajęła dwie godziny. Przez dwie godziny moje oczy rozkoszowały się górskim krajobrazem. Chociaż muszę przyznać czasami robiło się niebezpiecznie. Pamiętam dwie groźne sytuacje i obie miały miejsce w czasie wyprzedzania.  Zastrzeżenia miałem do ruchu ulicznego i sposobu jazdy. W czasie wyprzedzania, nie ważne, czy jest to prosta droga, czy pod górę z zakrętami sześćdziesiąt stopni i więcej, pierwszeństwo przejazdu  ma ten który pierwszy zatrąbi. Tym samym odpowiedziałem sobie na pytanie dlaczego jazda bez klaksonu jest nie możliwa.

Kiedy szczęśliwie po dwóch godzinach, wyścigów, wyprzedzania tirów na zakrętach pod górę, i wielu innych czynnościach, jakie w hinduskim ruchu drogowym są na porządku dziennym, udało mi się bezpiecznie dojechać, pod wymarzony hotel.  Pierwszy raz kiedy zszedłem do restauracji nikogo w niej nie zastałem. W końcu po zakończeniu czynności łączenia stołów i usadzania pojawił się ten sam dylemat jaki zawsze mam gdy dostaje kartę. W końcu po długim namyśle wybrałem danie ,,vegetable sizlers”
Nie miałem pojęcia co to jest.


Po okresie około tygodnia z hakiem, ale nie za dużym, mój nos wyczuł zapach słodyczy. Nie daleko hotelu, w którym mieszkałem znajdowała się miejscowa cukierenka, w której były słodkie przeróżności. Zaczynając od ciastek, wyrobów podobnych do chałwy,  kończąc na czymś co całkiem przypominało naleśniki. Nie inaczej dokonałem zakupów w niej. Pierwszą rzeczą jaką zjadłem nie czekając nawet jak wrócę do hotelu był naleśnik. W brew moim oczekiwaniom, słodycze z cukierenki były naprawdę wyjątkowe i niepowtarzalne. Naprawdę polecam każdemu spróbowanie miejscowych wyrobów. Jak tylko jest możliwość należy próbować. Przekonałem się sam na sobie. Oczywiście na początku miałem dylematy, czy aby na pewno to zjeść, w końcu po długiej chwili i zapachu, który unosił się z naleśnika spróbowałem, i do dzisiaj nie żałuje tego wyboru. Coś fantastycznego! I zdjęcia tradycyjnie na koniec zostawiam:
 Uliczka



 Wodospady





 Miejscowy cmentarz

piątek, 8 kwietnia 2016

Too much creative imagination?



Too much creative imagination
It was gorgeous summer Morning.
Peter, Norah, Chris, Tim and Ann were having breakfast in their chalet, which was  somewhere in the mountains.
That day everybody decided to pass all the way on border trail.
They left their chalet at 8. After about three hours they felt tired.
Immediately, they decided to have small break, but unfortunately they didn’t see that Peter and Norah had disappeared. Ten minutes later Chris asked: Where Peter and Norah are?
-Oooo!, we have missed them! – said Tim
Suddenly, approached dark clouds.
Chris, Tim and Ann found small woody house where they stopped for a moment.
When it stopped raining, they decided to come back to their chalet.
There was a lot of blood when they came inside.
It looked like somebody was assaulted. Now they were really scared.
From the one of the rooms, Chris heard somebody voice.  When they came inside the room, everywhere were blood.
-          What’s happened? – asked terrified Ann.
-          Nothing, don’t worry, it’s ketchup, I was making a sandwich for Norah– said Peter.
-          What?
-          We’re so sorry, but I’m not feeling well – said Norah.
We were shouting after you, but you didn’t hear us – said Peter and then they all burst out loughing.